Nie powiem, żebym się specjalnie rozglądał za palmami w Jerozolimie, ale jakoś w oczy się nie rzucały. Raczej jakieś cedry. Ale jedną w dzielnicy muzułmańskiej dostrzegłem (widoczna z lewej strony menora niech nas nie zmyli).
W Delhi też palmy nie stoją na rogu każdej ulicy. Ładne zobaczyłem dopiero w ambasadzie Nepalu. W Świątyni Lotosu dopiero rosły (w 1997 roku Bahai Temple miała zaledwie 11 lat).
Brama Indii w Bombaju.
I jeszcze dalej na południe. W Old Goa pełno jest i palm, i baroku kolonialnego.
W Calangute Beach na Goa popiłem wody kokosowej. Nie mylić z mlekiem kokosowym. Myśmy pomylili. No, szału nie było.
Afrykańskie palmy w niczym nie ustępują palmom azjatyckim, a pod pewnymi względami je przewyższają. Na przykład tym, że w Egipcie zazwyczaj stoją na terenie wydartym pustyni, jak w Makadi Bay koło Hurghady.
Dobrze prezentują się w starożytnościach, na przykład w Karnaku.
A przed świątynią w Karnaku nie tylko dobrze wyglądają, ale i dają cień strażnikom.
Wioska w Dolinie Nilu.
Meczet Al Hussein przy bazarze Chan al-Chalili w Kairze. Palmy wyniosłe jak minaret.
Zmiana kontynentu. W Europie największy gaj palmowy znajduje się w Elx w Hiszpanii (prowincja Alicante nad Morzem Śródziemnym). Pół miliona palm, uprawianych od jakichś 25 stuleci. Nie byłem. Ale i w Barcelonie palmę można spotkać co krok.
Pierwsze palmy na wolności zobaczyłem kilkanaście lat temu w Chorwacji, w okolicach Rijeki. Kilkaset kilometrów dalej na południe, w Dalmacji, jest ich dużo więcej. Trogir, Wybrzeże Bana Bereslavica.
Żadnej palmy nie widziałem na Krymie. Tzn. widziałem. Sztuczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz