Uwielbiam wszelkiego rodzaju mieszanki, tygle, metyzacje. Wchodząc do krakowskiej restauracji Diego i Bohumil spodziewałem się jakiegoś miksu argentyńsko-czeskiego, ale to było rozczarowanie podobne do tego, jak na koncercie Nalepy i Urbaniaka. Grali smacznie, ale w zasadzie obok siebie. Oddzielnie po czesku, oddzielnie po argentyńsku.
Czeska kuchnia rozczula mnie podczas każdego urlopu w tamtych okolicach. Argentyńska roznamiętniła mnie raz w Berlinie i od kilkunastu lat nie mogłem trafić na równie udaną wołowinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz