niedziela, 15 września 2013

Dwa strzały, sto milionów zabitych

Zamachy były w zasadzie dwa. Pierwszy, nieudany, przy moście Ćumurija. Dopiero co 28 czerwca 1914 roku arcyksiążę Ferdynand przyjechał pociągiem do Sarajewa, przesiadł się do samochodu, a już Nedeljko Čabrinović rzucił granat w kierunku pojazdu. Następca tronu jednak szczęśliwie ocalał.



Nienaruszona para książęca pojechała do sarajewskiego ratusza, gdzie spędziła kilka czy kilkanaście minut.


Z ratusza książę Ferdynand wraz z towarzyszącą mu Zofią von Chotek ruszyli ponownie ulicą wzdłuż rzeki. Dziś jest to Obala (czyli nabrzeże) Kulina Bana, jednego z największych bośniackich władców, panującego pod koniec XII wieku.


Po kilku minutach przejeżdżali w pobliżu mostu Łacińskiego (Latinska ćuprija).


Tak to miejsce wyglądało sto lat temu.


A tak wygląda dziś. Samochód nadjeżdżał z prawej strony, skręcał w prawo na wysokości mostu w obecną ulicę Zelenih Beretki.


Dość przypadkowo znalazł się tam Gawriło Princip, jeden z kilku zamachowców, którzy tego dnia kręcili się na trasie przejazdu książęcej pary z zamiarem zabicia austro-węgierskiego następcy tronu.


Znalazł się i zrobił to, co kazało mu młode patriotyczne serbskie serce. Czy strzeliłby, gdyby wiedział, że przyczyni się do wybuchu wojny światowej, która po dwóch dekadach będzie miała dogrywkę i w których łącznie zginie może i sto milionów osób, a za sto lat i tak Serbia będzie aspirowała do wejścia do jednego organizmu polityczno-gospodarczego z Austrią, Węgrami, Niemcami, ale z dala od Rosji?


Serbia faktycznie chciałaby wejść do Unii Europejskiej, ale ma problem ze swoim nacjonalizmem. Princip to dla Serbów bohater narodowy, w czasach zdominowanej przez nich Jugosławii most Łaciński, w pobliżu którego miał miejsce zamach, nazywał się mostem Principa. Dzisiejsze (28.06.2014) obchody setnej rocznicy zamachu w Sarajewie Serbowie zbojkotowali. W serbskich enklawach Bośni i Hercegowiny zorganizowali sobie własne, odsłaniając pomnik Principa.
Serbskie jest m.in. miasto Trebinje (w Republice Serbskiej, nie mylić z państwem Serbia). Napotkałem tu taki napis:


To graffiti jest efektem walki na hasła między nacjonalistycznie nastawionymi Chorwatami i Serbami. Hasło chorwackich Ustaszów w czasie II wojny światowej brzmiało (podajmy je cyrylicą, bo skierowane było do używających tego alfabetu Serbów) „Cрбе на врбе”, czyli „Wiś Serbie na wierzbie”. Serbska odpowiedź: „Нема врба колико има Срба” („Nie znajdzie się wierzba, która ima się Serba). Chorwackie rozwinięcie: „Нема врба колико има Срба, нема везе - може и на брезе”, co pozwolę sobie przetłumaczyć „Nie znajdzie się wierzba, która ima się Serba? To żadna zgroza, może być i brzoza”. I tak się chłopcy bawią... A rok 1389 to oczywiście przypomnienie bitwy na Kosowym Polu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz