Sześć lat temu czekaliśmy na prom, który przeprawiłby nas przez Dunaj z Bułgarii do Rumunii. Wpatrując się na rzekę dziwiliśmy się, że prom tak wolno płynie. Płynie. I płynie. Stoi w zasadzie od 40 minut. No i dobrze, że stał, bo to pogłębiarka była, a nie żaden prom.
Dziś o pomyłce nie było mowy. Do Orebicia zapłynął elegancko prom, którym przeprawiliśmy się na Korculę.A na wyspie były różne atrakcje, m.in. darmowy obiad w restauracji, bo kelner był nie tylko głuchy, ale i honorowy. Mojej sympatii dla dzielnego narodu chorwackiego nie udało mu się uszkodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz