Przemysł kłódkarski nie upadnie. Po pierwsze rośnie popularność rowerów, także wśród złodziei. Po drugie, i tego aspektu bym nie lekceważył, ludzie ciągle się kochają. Tak bardzo, że muszą sobie tę miłość zamknąć na kłódkę.
Nie wiem ile lat ma ten heavy metalowy obyczaj i skąd się wywodzi, ale Pont de l'Archevêché (Most Arcybiskupi) w Paryżu wygląda tak, jakby architektowi płacili w kłódkach. Most ma niespełna 200 lat (powstał w 1828 roku) i jest jednym z kilku prowadzących na Île de la Cité, czyli wyspę po środku Sekwany (podchodzimy nim od tyłu do katedry Notre-Dame).
Stal narzędziowa jest bardzo ciężka, a liczba zakochanych zawierzających swą miłość metalowym pałąkom idzie w miliony, więc mosty są zagrożone. Jedna miłość mostu nie skrzywdzi, ale kilkanaście ton uczucia na przęśle może już zburzyć spokojny sen konstruktora. Myślę, że kiedyś tego zakażą. Oby nie miłości.
Zakochani zaatakowali też już wieżę Eiffla. Ze względów bezpieczeństwa nie wróżę tej tradycji wielkiej przyszłości.
Konserwatorzy zabytków mają też pole do popisu w Polsce. Most Tumski dźwiga ciężary miłości od 2008 roku, choć na dużo mniejszą skalę (umówmy się, że Paryż ma większy potencjał miłosny niż Wrocław). Część kłódek już odpiłowano, bo skorodowały. Co za tandeta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz