Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedno którą, bo ważny dla mnie był nie cel, nie kres, nie meta, ale sam niemal mistyczny i transcendentny akt przekroczenia granicy.
(Ryszard KAPUŚCIŃSKI, „Podróże z Herodotem”)
Swego czasu mocno interesowałem się teorią dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego, a podobno nawet stosowałem ją w praktyce. Pink, jeśli sądzić po utworze „Don't Leave Me Now”, posunął się o kilka uderzeń batem za daleko.
O, nie Nie odchodź tak I nie mów, że to drogi kres Wszak kwiaty ci słałem co dzień Bądź ze mną więc Bym mógł cię poniżyć Na oczach przyjaciół gdzieś Nie odchodź tak Zrobiłaś to Choć mi jesteś potrzebna By stłuc cię na miazgę w sobotę, gdy wieczór jest Nie odchodź tak Czemu traktujesz tak mnie? Uciekasz gdzieś O, nie! Czemu uciekasz mi gdzieś? O, nie! Olsztyn, 21.03.2016
Dużo do tłumaczenia nie było. W utworze „Is There Anybody Out There?” Roger Waters wspiął się na szczyty lakoniczności.
Ale w kontrze do literackiej lapidarności stylu, wobec której Juliusz Cezar to niepowstrzymany gaduła, otrzymaliśmy piękną melodię, zagraną na gitarze przez... muzyka sesyjnego Joe DiBlasiego. Najwyraźniej David Gilmour tak się wzruszył, że nie dał rady.
Czy jest ktokolwiek tam gdzieś? Czy jest ktokolwiek tam gdzieś? Czy jest ktokolwiek tam gdzieś? Czy jest ktokolwiek tam gdzieś? Olsztyn, 20.03.2016
Prosta, krótka i podobno jedna z najistotniejszych piosenek z „The Wall”. Tekst niewiele dłuższy od tytułu „Bring the Boys Back Home”, ale przesłanie szczere i czytelne – nigdy więcej wojny.
Zwróćcie chłopcom dom Zwróćcie chłopcom dom Niech dzieci ojców mają wciąż Zwróćcie chłopcom dom Olsztyn, 20.03.2016
Jak wojna, to nie może się obyć bez polskiego skojarzenia – piosenka Katarzyny Gärtner i Ernesta Brylla z oratorium „Zagrajcie nam dzisiaj, wszystkie srebrne dzwony” z 1975 roku. Wykonanie Maryli Rodowicz i Daniela Olbrychskiego takie, że ran Jędrusia nie godniśmy całować...
Uwielbiam koincydencje. Siadam właśnie do tłumaczenia kolejnej piosenki z „The Wall”, biorę na warsztat utwór „Vera”, sprawdzam rutynowo, czy pani Vera Lynn jeszcze żyje (bo przecież mogła już nas opuścić, skoro podtrzymywała Anglików na duchu w czasie II wojny światowej śpiewając piosenki), a tu się okazuje, że dokładnie dziś kończy... 99 lat! Stu lat nie wypada życzyć, więc realistycznie na razie życzymy 110, a potem się zobaczy.
Czy jeszcze tutaj ktoś pamięta Verę Lynn? Pamiętam, jak mówiła – „Znów spotkamy się W słoneczny dzień” Vera! Vera! Gdzie się podziałaś już? Czy ktoś poza mną jeszcze tu dziś to może czuć? Olsztyn, 20.03.2016
Obietnicę spotkania w pewien słoneczny dzień Roger Waters zaczerpnął dosłownie z jednego z największych przebojów Very Lynn, czyli „We'll Meet Again” autorstwa Rossa Parkera i Hughie Charlesa (napisali dla niej jeszcze inny, może nawet słynniejszy utwór „There'll Always Be an England”, czyli coś w rodzaju „Żeby Polska była Polską”).
Część druga (najsłynniejsza) gotowa od czterech lat, część trzecią zrobiłem przedwczoraj, pora zamknąć triadę częścią pierwszą, od której zaczynają się wesołe przygody Pinka. Wiadomo, że całe „The Wall” to poniekąd curriculum vitae Rogera Watersa, ale cóż to byłby za artysta, gdyby wszystko było dosłownie. Eric Fletcher Waters nie odleciał za ocenach, lecz zginął 18 lutego 1944 roku w bitwie pod Anzio w środkowych Włoszech.
Tatuś zwiał gdzieś za morze Wspomnień garść zostawił mi Na zdjęciach, co na półce mam tu Tato, co ty jeszcze dałeś mi? Tato, cóż po tobie mam tu dziś? W końcu była to cegła w tym murze wciąż W końcu były to cegły w tym murze wciąż Olsztyn, 19.03.2016
„Another Brick In The Wall (part II)” przetłumaczyłem prawie cztery lata temu (robiąc potem kilka razy poprawki), ale w końcu przyszła pora na pozostałe dwie części tego utworu. Dziś część trzecia, w której bohaterowi, na chwilę przed upadkiem, jest już w zasadzie wszystko jedno...
Nie chcę żadnych ramion wokół Nie chcę prochów, by mieć spokój Ktoś na murze pisał kiedyś coś Nie myśl, że chcę jeszcze czegoś stąd Nie, nie myśl, że chcę jeszcze czegoś stąd W końcu były to cegły w tym murze wciąż Każdy z was mi był cegłą w tym murze wciąż Olsztyn, 16-17.03.2016
Nie załapałem się na fascynację zespołem Art Rock, który na początku lat 80. rzucił na kolana olsztyńskich fanów. Już choćby dlatego, że wówczas w Olsztynie nie mieszkałem. Moją rockową inicjację przeżyłem zupełnie gdzie indziej i z kimś zupełnie innym.
Gdy więc trafiła się okazja wpaść na koncert Krzysztofa Zawistowskiego, gitarzysty tej legendarnej grupy, długo się nie wahałem. Tym mniej się wahałem, że występ miał się odbyć w klubie SARP, który niedawno zintensyfikował działania muzyczne. Bo przecież klubowe granie to jest to, co każdy domorosły Hendrix (znaczy się ja) lubi najbardziej...
Krzysztof „Zawias” Zawistowski jest z tych gitarzystów, co to jeńców nie biorą. Może nie zawsze panują nad techniką nagłośnieniową (trudno jednak panować, będąc sobie samemu sterem, żeglarzem i okrętem, czyli śrubką, nakrętką i śrubokrętem, czyli stojąc samemu przed kilkudziesięcioosobową publicznością, bez pomocy akustyka), ale wie, do czego służy gitara i wszystkie jej progi, pokrętła i oczywiście wajcha tremolo. Zaczął od „Little Wing”, potem było trochę funky, a nawet muzyki arabskiej:
Czym skończył, nie wiem, bo drugiej części występu nie zaszczyciłem swoją obecnością. Koncerty w czwartek wieczorem to nie jest wygodne rozwiązanie dla wstających wcześnie rano do pracy (i nie mam na myśli siebie...). Ale dzięki za końcowy uścisk dłoni Mistrza.
Reasumując – warto wpadać do SARP-u, warto zawiesić oko i ucho na Zawiasie.
Kącik „Świata Młodych”, czyli wzmianka o zespole Art Rock, jaką widziałem 14 sierpnia 1982.
Nie dość, że ptak rzadki, to zniósł tylko jedno złote jajko. W dodatku z tytułem, który mniej obeznanych z językiem angielskim wprowadza w błąd. Bo przecież jest jednak różnica między sympatią a współczuciem. W piosence „Sympathy” ciekawego zespołu Rare Bird, istniejącego w pierwszej połowie lat 70., zdecydowanie chodzi o współczucie. Utwór znalazł się na debiutanckim albumie Rare Bird wydanym w 1969 roku, ale na singla trafił w 1970 roku, stając się wielkim i jednym przebojem panów Goulda, Kaffinettiego, Fielda i Ashtona, kończąc swój żywot na składankach w telezakupach.
Gdy czas się kłaść Do łóżka sen cię gna I drzwi na noc Zamknięte są To pomyśl o Tych, co na mrozie tkwią Bo miłości nam brak ciągle w krąg Współczucie dziś Potrzebne im tak jest Współczucie dziś Potrzebne im Współczucie dziś Potrzebne im tak jest Bo miłości nam brak ciągle w krąg Brak miłości tak nam ciągle w krąg Pół świata wciąż Na pół drugie cznia Pół świata wciąż Pcha wszystko w brzuch Pół drugie wciąż Smak głodu tylko zna Bo miłości nam brak ciągle w krąg Współczucie dziś Potrzebne im tak jest Współczucie dziś Potrzebne im Współczucie dziś Potrzebne im tak jest Bo miłości nam brak ciągle w krąg Brak miłości tak nam ciągle w krąg Olsztyn, 5.03.2016
Wprawdzie utwór zaczyna się od pójścia do łóżka, ale na pewno nie jest to piosenka miłosna. Komu współczują autorzy? W 1969 roku, zupełnie jak dziś, mieli pół świata do wyboru. Nic się nie zmieniło. Jedliście dziś kolację?
Señoras y señores! 25 marca na Kubie skończył się komunizm – chyba takimi słowami powinien rozpocząć Mick Jagger koncert Rolling Stonesów, który ma się odbyć w Hawanie dokładnie za trzy tygodnie.
To pierwszy występ słynnego zespołu na Kubie, latami zakazywanego przez rewolucjonistów. Koncert będzie darmowy, Stonesi nie jadą do kraju braci Castro po pieniądze, ale po jeszcze większą sławę. Tak samo, jak w 1967 roku, gdy wybrali się za żelazną kurtynę (chcieli do Moskwy, a trafili do Warszawy). Jagger i koledzy, mający być może jakiś tam kompleks Beatlesów, których w znaczeniu i popularności nie sposób przebić, lubią takie okazje. W 1990 roku, po aksamitnej rewolucji, zagrali w Pradze i spotkali się z prezydentem Václavem Havlem. Mógł być Jagger intelektualnym partnerem dla Havla, skoro już w 1968 roku odnosił się do „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa. Ale i my nie gorsi – w filmie dokumentalnym Martina Scorsese jest scena, gdy były już prezydent Bill Clinton przedstawia Jaggerowi naszego, również już byłego, prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
W Polsce czasu przełomu też mieliśmy ciekawych gości. 27 maja 1989 roku na Stadionie Dziesięciolecia wystąpił Stevie Wonder, udzielając przy okazji poparcia drużynie Solidarności w zbliżających się wyborach. 9 czerwca na wiecu NZS zaśpiewała Joan Baez, gwiazda festiwalu w Woodstock, przyjaciółka Boba Dylana. W 1981 roku w Gdańsku odbywał się nieocenzurowany Przegląd Piosenki Prawdziwej. Kogóż tam nie chciano zaprosić... W marzeniach organizatorów byli podobno Leonard Cohen i Bob Dylan, a nawet rockowy kontestator Franka Zappa. Ciekawe, jak zmieniłaby się Polska, gdyby zobaczyła na żywo Zappę. I jak zmieniłby się Zappa, gdyby zobaczył na żywo Polskę...