To był pracowity tydzień…
PIĄTEK. Śpiewam Stonesów w Gietrzwałdzie. SOBOTA. Organizuję imprezę, która nie dochodzi do skutku. NIEDZIELA. Wieczorem oglądam Stonesów na Narodowym. PONIEDZIAŁEK. Ruszam rano do Mrągowa poprzeszkadzać w przygotowaniach premiery „The Wall” po polsku z moim tłumaczeniem. WTOREK. W samo południe trzymam mur na łące, a wieczorem oglądam premierę „The Wall”. ŚRODA. Nic się nie dzieje, czyli trzeba popracować. CZWARTEK. Po siedmiu latach wracam do rozważań z cyklu „Czego chce Lao Che?”…
Na koncercie był cały Olsztyn. Wiem, bo siedziałem w przejściu i odebrałem całą paradę tych, którzy przełazili mi przed oczami w drodze po piwo, w poszukiwaniu lepszego miejsca lub po prostu tylko po to, by nie siedzieć w miejscu, co, jak wiadomo, na koncercie rockowym nie uchodzi.
Czego zatem chce Lao Che? Jeśli klasycznie „uczyć bawiąc”, to się udało, bo na dzisiejszej lekcji „Wiedzy o społeczeństwie” dobrze się pobawiliśmy i może nawet czegoś się nauczyliśmy…
Na koncercie był cały Olsztyn. Wiem, bo siedziałem w przejściu i odebrałem całą paradę tych, którzy przełazili mi przed oczami w drodze po piwo, w poszukiwaniu lepszego miejsca lub po prostu tylko po to, by nie siedzieć w miejscu, co, jak wiadomo, na koncercie rockowym nie uchodzi.
Czego zatem chce Lao Che? Jeśli klasycznie „uczyć bawiąc”, to się udało, bo na dzisiejszej lekcji „Wiedzy o społeczeństwie” dobrze się pobawiliśmy i może nawet czegoś się nauczyliśmy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz