Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedno którą, bo ważny dla mnie był nie cel, nie kres, nie meta, ale sam niemal mistyczny i transcendentny akt przekroczenia granicy.
(Ryszard KAPUŚCIŃSKI, „Podróże z Herodotem”)
Najlepszą piosenkę o festiwalu Woodstock napisała osoba, która na nim nie była. A najlepszą jej wersję nagrali ci, którzy dali tam jeden z najciekawszych koncertów.
Pani, która nieszczęśliwie nie trafiła na farmę Yasgura, to oczywiście Joni Mitchell. Kolejny przykład nieogarniętego menedżera, który sądził, że ważniejszy od jakiegoś „kolejnego koncertu” będzie dla Mitchell występ w telewizji (menedżerowie The Keef Hartley Band oraz Blood, Sweat & Tears zachowali się głupio na inny sposób – nie pozwolili filmować ich występów na festiwalu, przez co nie mają swego udziału w legendarnym filmie…). Joni Mitchell została zaproszona do występu na festiwalu (który miał trwać 15-17 sierpnia 1969 r., a zakończył się, jak wiadomo, 18 sierpnia przed południem), ale jakieś wątpliwości logistyczne związane z planowanym na 19 sierpnia nagraniem do programu The Dick Cavett Show w nowojorskim studio telewizji ABC, skłoniły jej impresario do wyboru telewizji. W efekcie Mitchell śledziła relacje z festiwalu w telewizorze w hotelowym pokoju, a następnie poznała je z pierwszej ręki od Grahama Nasha, z którym była wówczas związana. Paradoks jest taki, że na nagraniu u Dicka Cavetta stawiła się nie tylko, dzięki głupiej zapobiegliwości menedżera, Joni Mitchell, ale równie kilkoro uczestników zakończonego dzień wcześniej festiwalu – cały zespół Jefferson Airplane oraz David Crosby i Stephen Stills, czyli połowa składu Crosby, Still, Nash and Young. Stills (niechluj jeden) pokazał nawet, że ma ciągle na nogawce błoto z Woodstock.
Piosenka „Woodstock” powstała mniej więcej w tych dniach. Joni zaśpiewała ją już miesiąc później podczas szóstej edycji Big Sur Folk Festival (13-14.09.1969). Potem utwór oczywiście trafił na płytę („Ladies of the Canyon” z marca 1970 r.).
Także w marcu tę piosenkę wydali Crosby, Stills, Nash and Young (przypomnijmy – Nash był wówczas facetem Mitchell). I tę wersję lubię najbardziej.
Najwięcej dla popularyzacji utworu zrobili Matthews Southern Comfort, którzy swoją wersję wydali latem tego samego roku. Trzeba przyznać – jest najbardziej przystępna.
Właśnie na tej przystępności Matthews Southern Comfort oparłem swoją wersję (choć z hendriksowską niespodzianką w środku):
Spotkałem Boże Dziecię, co W dal przed siebie drogą szło I spytałem „Dokąd tak idziesz?” Usłyszałem: „Idę do Yasgura farmy bram Idę tam, gdzie rock and roll gra Idę, by pod gołym niebem spać Uwolnić duszę swą”
Jak pył gwiezdny, my jak złoto Więc musimy wrócić tam Gdzie był nasz ogród
Więc czy mogą ruszyć z tobą? Przybywam tu, by oczyścić myśl Czuję się częścią tego Co się zmienia Więc to może pora roku jest A może to człowieka czas I kim jestem nie wiem sam Lecz życie nas uczy
Jak pył gwiezdny, my jak złoto Więc musimy wrócić tam Gdzie był nasz ogród
Gdy przybyliśmy na Woodstock Było pół miliona nas Wszędzie było słychać śpiew I świętowanie I ujrzałem w śnie bombowce Poprzez niebo rajd ich trwał I zmieniały się w motyle Ponad nami
Jak pył gwiezdny, my jak złoto Więc musimy wrócić tam Gdzie był nasz ogród Olsztyn, 23-25.01, 12-14.04.2022
Sensacja! Na festiwalu w Opolu w 1971 roku polską wersję wykonał zespół Andrzej i Eliza. Nie znam autora tamtego tłumaczenia.
Może pójście do Technikum Elektromechanicznego było błędną decyzją, ale skoro do końca życia będę pamiętał o metaloksajdsemikonduktorfildefekttranzistor, to nie sposób bagatelizować edukacyjnych sukcesów Zespołu Szkół Zawodowych im. Marii Skłodowskiej-Curie w Kętrzynie. Swoją drogą to ciekawe, że technologia MOSFET, o której w połowie lat 80. mówiła nam Róża, nadal jest podstawą produkcji tranzystorów unipolarnych i układów scalonych.
Byłbym jednak mocno niesprawiedliwy, gdybym całe pięć lat w technikum sprowadził do znajomości jednego pojęcia z podstaw elektroniki. Działo się o wiele więcej. O tym wszystkim mówi piosenka o mało odkrywczym tytule „Elektryka prąd nie tyka”, która powstała z okazji zbliżającego się spotkania klasowego w 35. rocznicę matury. Czemu akurat 35-lecie skłoniło nas do sentymentalnego spotkania, skoro poprzednio widzieliśmy się 10 lat po maturze? Może dlatego, że było nas finalnie w klasie właśnie trzydziestu pięciu…
e C D e /e C D e
e / C / D / e Jedzie na wykopki (1) Nasz młody elektryk W szkole same piątki Z fizy był najlepszy (2)
e / C / D / e W polu jest kałuża Wczoraj deszczyk padał Z wody się wynurza Fryzura Limahla (3)
a / F / G / a Lady Pank Maroła (4) Nicia z Floydem przyszedł (5) Marillion! – Smok woła (6) Żuku to nie Bitels (7)
a / F / G / a Gra orkiestra dęta (8) Oczko w głowie dyra (9) Jak nie miałeś szczęścia Musisz puzon trzymać
e / e / e / e Puzon to nie Puzyn (10) Jak Żeromski spawaj (11) Na warsztatach nudy Ktoś chłodziwa nalał (12)
a / F / G / a Kętrzyn przed wieczorem To jest niezła meta Ponoć nad jeziorkiem Zgwałciły faceta (13)
e / C / D / e Znak firmowy: sweter Mąż jest przy ogierach (14) Róża ciągle pragnie Żeby grać Cohena (15)
e / C / D / e Łozo z wąsem czarnym Będzie dyrektorem Najpierw nam przedstawi Liczby urojone (16)
a / F / G / a Tadzio był od chemii (17) Od fizyki Bronia (18) Żebyśmy wiedzieli Jaki skład ma woda
a / F / G / a Może by to zmierzyć Maria P. pomoże (19) Wocio z wnęki wyszedł (20) Z góry patrzy Kołek (21)
e / e / e / e Jaką ma opinię Na ten temat Pinio Czas Kobyle płynie A Mirowi łyso (22)
a / F / G / a Na peo ten koleś NATO nam obrzydzał Radnym został potem Kawał polityka (23)
e C D e / e C D e
e / C / D / e Smoku nie chciał Owcy (24) Wolał inne smaki Tomuś uczeń zdolny (25) Wiesiu miał zadatki (26)
e / C / D / e Strzelec do Sokoła (27) Kulek nie posyłał Każda chwila w szkole Dziś się zdaje miła
a / F / G / a Jeziorko dwa razy Można się zasapać (28) Dariusz susy sadzi (29) I ta dzika łapa (30)
a / F / G / a Kiedy piłka spadnie Gra jak zawsze czysto To jest Aleksander (31) Nie mylić z wuefistą (32)
e / e / e / e Nerwowo pod koszem Dwutakt jak morderca Grzeczniej, kurwa, proszę (33) Lech bierze do serca (34)
a / F / G / a Spiryt, browar, cukier Choć to zabrzmi głupio Codziennie powietrze Śmierdzi inną zupą (35)
e / C / D / e Trzy godziny z Nessem Z wrażeń można zasnąć Dżery obwód zamknie A reszta na miasto (36)
e / C / D / e Ruski czy niemiecki Wstrętny jednakowo (37) Ruta już na lekcji Ein Wort, czyli słowo (38)
a / F / G / a Herze profesorze Cum cu gejen cugać Śpieszno nam na dworzec Herr psor okiem mruga (39)
a / F / G / a Sinus i cosinus Maria z matmy pyta (40) Szkoła to nie przymus Człowiek Guma znika (41)
e / e / e / e Boguś krakowiaka Będzie rok powtarzał Jak się rwiesz do tańca To się musisz starać (42)
a / F / G / a Zenek się rozmyślił Chyba po dwóch latach Czy wyszedł na ludzi Bez Skłodowskiej zasad (43)
e C D e Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka
Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka
e / C / D / e Suchar jak to Suchar (44) Czerstwe żarty rzuca Wiśnia Kata słucha (45) Dżery ciągle kuca (46)
e / C / D / e Kuca, czyli przysiadł (47) Pietras na to patrzy Silnik czy prądnica Pablo w myślach walczy (48)
a / F / G / a Zając i Kapusta (49) To jest para niezła Pasza Osła słucha Nikt nikogo nie zjadł (50)
a / F / G / a Stasiu z opornikiem Antyjaruzelskim (51) Rusza na przyczółek Warniacko-Magneski (52)
e / e / e / e Za panią historyk Oj, w dym chłopcy pójdą (53) Suszczyk zna rozbiory (54) Tarnoś datę ósmą (55)
a / F / G / a Dziewczyn równe zero Można by zwariować Dobrze, że pod ręką Szkoła odzieżowa (56)
e / C / D / e Czarno w Bielsku-Białej Widać to, panowie Z taśmy schodzą małe Silniki krokowe (57)
e / C / D / e Strajk na piętrze piątym (58) I inne wybryki Komuna się kończy To przez te silniki
a / F / G / a Co to za praktyki Żeby znać teorię Buźka z Leszkiem szybkim W drodze na Czantorię (59)
a / F / G / a Gdzieś w połowie września Węgry to brzmi dumnie Na Wzgórze Gellerta Wjeżdżamy ogórkiem (60)
e / e / e / e Dunaj mija Węgry (61) Targoń kaszkiet nosi (62) A Piezoelektryk Gałczyńskiego głosi (63)
a / F / G / a Pora już na babcię I Zenobii bajki To było na pamięć Przyjdzie rypać pałki! (64)
e C D e Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka
Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka Elektryka prąd nie tyka
e C D e / e C D e / e C D e / e C D e e C D e / e C D e / e C D e / e C D e e / e / e / e Olsztyn, 8-11.04.2022
Piosenka jest, jak widać (?) dość hermetyczna. Większość faktów znanych jest tylko nam, więc seria wyjaśnień niezbędna (uczniowie i nauczyciele):
(1) Do naszej klasy przyłączyłem się po jakichś dwóch tygodniach, bo do szkoły średniej zdałem 400 km od Kętrzyna (Czterysta kilometrów stąd / Miałem całkiem nowy ląd - jak stwierdziłem w podrasowanym autobiograficznie tłumaczeniu „American Pie”). Pierwsze, co mnie spotkało, to wyjazd klasy na wykopki do PGR Smokowo.
(2) Z podstawówki wyniosłem tak dogłębną znajomość fizyki (brawo mgr Gilewski!), że gdy Róża chciała mnie zagiąć przy tablicy z budowy atomu, bo nie powiedziałem jej „Dzień dobry!” na szkolnym korytarzu, to musiała uznać moją wyższość, postawić mi piątkę i pozwolić mijać ją bez słowa. Bo to była świetna nauczycielka z ogromnym poczuciem humoru!
(3) Darek K. o adekwatnym nazwisku był posiadaczem fryzury godnej lidera Kajagoogoo. Jest bohaterem mej anegdoty związanej z „Hotelem California”.
(4) Marek K. musiał być fanem Lady Pank, skoro prezentował (na sucho) jak zagrać solówkę w którymś z utworów zespołu Borysewicza. Ja fanem LP nie byłem ani wtedy, ani teraz (szczególnie teraz).
(5) Jarek N. rozłożył mnie na łopatki pytaniem o „Ummagumma”. Nie wiedziałem czy to płyta koncertowa, czy studyjna. Po latach doktoryzowałem się z Pink Floydów i mam nadzieję zrehabilitowałem...
(6) Czarek B. był chyba czołowym miłośnikiem zespołu Marillion (oraz, co się jakoś rymuje, „Władcy Pierścieni”). Ja jakoś nie, siedząc wówczas ciągle w King Crimson.
(7) Andrzej Ż. z racji nazwiska mógłby być fanem The Beatles, ale nic mi nie wiadomo, żeby był.
(8) Jak mieszkałeś w internacie, to w zasadzie angaż do szkolnej orkiestry dętej miałeś w kieszeni… Ja, chwała Bogu, dojeżdżałem.
(9) Spiritus movens orkiestry był dyrektor Józef Małysz (pochodzący z Ustronia, co rodzi podejrzenie pokrewieństwa ze słynnym Adamem).
(10) Puzyn to nie był nasz ulubiony bohater na warsztatach. A ktoś w ogóle był?
(11) Szklanych domów nie spawaliśmy…
(12) …ale (chwalić się nie ma czym) nalać chłodziwa do akwarium umieliśmy.
(13) Anegdota zapewne nieprawdziwa, ale w ówczesnych seksistowskich czasach budząca niezdrowe emocje i nawet niejakie nadzieje u niektórych.
(14) Zmarły w 2014 roku Andrzej Różycki był dla całego świata dyrektorem znanego Stada Ogierów w Kętrzynie, a dla nas po prostu mężem naszej ulubionej Róży, zawsze (?) występującej w swetrze.
(15) Z Różą rozmawialiśmy porównywalną ilość czasu o tranzystora i o piosenkach Cohena (świeżo ukazała się właśnie płyta Zembatego z jego tłumaczeniami).
(16) Józef Łozowski został dyrektorem całego Zespołu Szkół Zawodowych w 1987 roku. A nas kilka lat wcześniej autentycznie wymaglował liczbami zespolonymi, które rozwinęły nie tylko naszą znajomość matematyki, ale przyczyniły się również do rozwoju polskiej myśli ściągawkowej.
(17) Tadeusz Świdziński umiał wymówić inaczej ch i h (chemia i hematyt), czym budził mój niekłamany szacunek.
(18) Bronisława Luścienko przeważnie była zadowolona z mojej znajomości fizyki, ale uratowałem nie tylko całą klasę, lecz i siebie przed klasówką z modułu Younga czy innego niemetafizycznego cholerstwa, śpiewając 20-minutową piosenkę o lekko podejrzanych przygodach harcerskich (chyba nie zdecyduję się na jej publikację...). Bo to była Druhna Bronisława, jeszcze kilka lat wcześniej działająca w trzech (!) szczepach harcerskich istniejących w naszej szkole (za moich czasów zostały już po nich gruzy, których ideologicznie nawet nie próbowałem ratować).
(19) Maria Pietrasik, czyli dzięki niej od 1985 roku wiem, że nie o to chodzi, by pomiar był dokładny, ale żeby był wystarczająco dokładny.
(20) Ładnie to tak nabijać się z nazwiska i wzrostu Wojtka W.?
(21) A z wysokiego można się nabijać? I nazwisko Wojtek K. też ma stosowne.
(22) Piotr P., Robert K. i Mirek Ł. spadli do naszej klasy gdzieś w 3 i 4 roku, bo chcieli sobie to i owo utrwalić…
(23) Facet od przysposobienia obronnego nie zasługuje, by go tu przywoływać z imienia i nazwiska. W ciemną noc stanu wojennego karmił nas wojenną ideologią Układu Warszawskiego. Po latach odkryłem, że został radnym. Niektórzy to nie mają wstydu…
(24) Aż się prosiło, by Czarka B., zwanego Smokiem (podejrzewam, że z racji swego nieletniego wyglądu zaczynał jako Smoczek), połączyć w piosence ze Sławkiem B., znanym jako Owca (a w przypływie czułości Owieczka).
(25) Tomek P. robił wszystko, by nie dać się przekarmić tłustymi pulpetami wiedzy.
(26) Wiesiek S. i tak tego raczej nie przeczyta...
(27) Znów jako autor cieszę się z genialnego połączenia dwóch nazwisk – Wojtka S. i Darka S.
(28) Panowie od WF lubili wysyłać nas na średni dystans wokół kętrzyńskiego jeziorka. Nie pamiętam długości trasy, ale jedno okrążenie robiliśmy w jakieś 3-4 minuty.
(29) Darek P. raczej z tych wysokich.
(30) Tadeusz Ł., czyli Ta Dzika Łapa.
(31) Olek W. na WF nigdy nie faulował…
(32) …może dlatego, że jeden z wuefistów miał to samo, co on, nazwisko.
(33) Panowie wuefiści natomiast ulegali gwałtownym emocjom niczym na meczu Dzierzążnia kontra Kabikiejmy Górne.
(34) Lech Skolimowski, jeden z wuefistów, zmarł w 1987 roku.
(35) W Kętrzynie był wówczas browar, była cukrownia, była gorzelnia, ale oczyszczalni ścieków z prawdziwego zdarzenia raczej nie było. Smród unoszący się w mieście (zwłaszcza w drodze na dworzec) porównywałem sobie codziennie do innej zupy. To pewnie z głodu...
(36) Trzy lekcje pod rząd o nazwie „pracownia elektryczna” ze słynnym Nessem (bezlitosna analiza wyglądu?) aż się prosiły, by robić na nich wszystko oprócz interesowania się budowanym układem elektrycznym. Ja, na przykład, czytałem sobie „Na przełaj” (do którego po latach coś nawet napisałem).
(37) No nie lubiliśmy ani języka Puszkina, ani Goethego. Po latach nauki (w tej kolejności) rosyjskiego, niemieckiego, angielskiego, rosyjskiego, niemieckiego, łaciny, angielskiego wszystko mi się pomieszało, do tego stopnia, że przez 20 lat uważałem, że Paweł Jarząbek uczył mnie na studiach angielskiego, podczas gdy uczył mnie niemieckiego (potem został moim i Suchara kolegą z pracy). Dlatego przez pomyłkę tłumaczę piosenki z dowolnego języka.
(38) W pierwszej klasie niemieckiego uczyła nas żona dyrektora.
(39) W kolejnych klasach niemiecki wpajał nam przeniesiony z warsztatów Herr M., który może i znał ten język, ale ani my nie rozumieliśmy, co do nas mówi, ani on nie rozumiał nas, więc mogliśmy bełkotać choćby po mandaryńsku…
(40) Maria Wachulska była nie tylko matematyczką, ale i naszą wychowawczynią. Ostatni raz widzieliśmy się chyba w 2007 roku (kto się widział, ten się widział – ja na 60-leciu szkoły nie byłem, a dekadę później, gdy pojawiłem się na 70-leciu, już nie żyła).
(41) Jerzy N. zyskał swój przydomek zwijając się w supeł w czasie odpowiadania przy tablicy. Po drugiej klasie zawiązał się tak skutecznie, że już się nie rozwiązał… I tyleśmy go widzieli.
(42) Z Bogusiem K. było trochę inaczej. Też po pierwszym lub drugim roku opuścił nasze szeregi, ale trafił do Róży, która była wychowawczynią młodszej o rok klasy.
(43) I trzeci dezerter, czyli Zenek W. O ile wiem, wyszedł na ludzi, prowadzi jakąś niewielką działalność gospodarczą w swoim rodzinnym mieście.
(44) Nazwisko i wrodzone poczucie humoru Piotra S. zobowiązują do sucharów.
(45) Mówisz Kat, Venom i Mercyful Fate – myślisz Wojtek W., czyli Wiśnia.
(46) Żarty z nazwiska Jurka K. robiliśmy od zawsze. Dżery się nie gniewa…
(47) …co najwyżej przykucnie.
(48) Ryszard Pietrasik, mąż Marii od miernictwa, wyjaśniał nam różnicę między silnikami a prądnicami. Wbrew słowom piosenki, pod koniec semestru to nie Sławek P., a ja stałem przy tablicy i wyjaśniałem przez kwadrans budowę prądnicy mając przed sobą schemat silnika. A może odwrotnie…
(49) Kolejna błyskotliwa zbitka autora, czyli zabawa nazwiskami Roberta Z. i Piotrka K.
(50) I jeszcze Boguś P. z Andrzejem Osieckim, przezywanym czule Osłem. Na koniec bystra puenta.
(51) Stasiu W., gdyby miał trochę czasu, sam by tę komunę obalił.
(52) Koledzy Warniak i Magnes zawsze występowali jako przyczółek warecko-magnuszewski Warniacko-Magneski.
(53) Na lekcje historii chodziliśmy bez większego stresu do Kazimiery Ojdym.
(54) Stasiu S. zna na pewno wszystkie daty rozbiorów.
(55) Wojtek T. zna na pewno nie tylko datę ósmą, ale i pierwszą, siódmą i czternastą.
(56) Faktycznie, to była męska klasa (rok niżej były dwie dziewczyny, ale chyba nie dotrwały do końca). Na szczęście w Zespole Szkół Zawodowych była też odzieżówka, czyli szkoła, w której dziewczyny uczyły się, jak rozpoznać materiał przez jego spalenie (serio).
(57) W czerwcu 1986 roku odbyliśmy miesięczną praktykę zawodową w Bielsku-Białej. W fabryce Apena braliśmy udział w produkcji silników krokowych (to na potrzeby wojska).
(58) Było tak: upał ponad 30 stopni, jakiś warsztat na piątym piętrze wylany rozgrzanym lepkim asfaltem. Brygadziście, który kazał nam to rozkuć kilofami, kazałem spadać na drzewo. Produkcja silników krokowych i przyszłość Układu Warszawskiego zawisła na włosku...
(59) Korzystając z wolnej soboty wjechaliśmy z Leszkiem I. na Czantorię. W inną sobotę byłem w bielskim teatrze. Bardziej normalni koledzy byli podobno na meczu miejscowej drużyny piłkarskiej.
(60) Piąty rok nauki rozpoczęliśmy wycieczką na Węgry (to za te wykopki). Ekspedycja była niskobudżetowa – przez tydzień jedliśmy kanapki z chlebem wiezionym z Polski, a podróż odbyła się muzealnym jelczem.
(61) Znów autorski błysk geniuszu, czyli skojarzenie Waldka D. z rzeką płynącą przez Magyarország.
(62) No tak mi się skojarzył Krzysiu T.
(63) Andrzej P., zanim został emerytowanym pułkownikiem, chodził ze mną do kółka recytatorskiego, gdzie i Gałczyński, i Baczyński, i Słonimski.
(64) Język polski u Zenobii Grochowskiej to była zawsze ekstremalna przygoda. Zachodzę w głowę, czy słynne „rypanie pałek” sam sobie wymyśliłem, czy Babcia faktycznie tak do nas mówiła w momentach frustracji dydaktycznej. Była wychowawczynią między innymi Darka Naworskiego, który ukończył szkołę trzy lata wcześniej. Poznaliśmy się dużo później przy okazji Pink Floydów.
Uff, gratuluję, dziękuję i współczuję tym, którzy dotarli do tego miejsca wspomnieniowego wywodu.
To m.in. wspomnianej na wstępie technologii MOSFET zawdzięczamy sztuczną inteligencję (a raczej ciągle jej namiastki), która z czarno-białego zdjęcia zrobionego po obronie pracy dyplomowej (dzieło mego życia – piec oporowy, który jako odbiornik buforowy odbierał prąd całej szkole)…
…potrafi uczynić zdjęcie kolorowe, przy okazji upiększając niektórych z nas.
Piosenka „Jealous Guy”, którą przetłumaczyłem już kilkanaście lat temu, ma swojego ojca, którym jest dziecko mające przyrodniego brata…
Ojciec to oczywiście „Child of Nature”. Dziecko natury poczęło się w Rishikesh, potem (choć w zasadzie wcześniej...) dorastało w Marrakeszu, a skończyło jako skruszony zazdrośnik w Londynie.
W lutym 1968 roku Beatlesi przybyli do aśramu w indyjskim Rishikesh, gdzie w tajniki swojej medytacji transcendentalnej miał ich wprowadzać Maharishi Mahesh Yogi. Nauki guru pobierali z liczną gromadą towarzyszącą, a wśród niej m.in.: Maureen Starkey – żona Ringa, Jane Asher – (jeszcze) dziewczyna Paula, Pattie Boyd – żona George’a, Jenny Boyd – siostra Pattie, Cynthia Lennon – żona Johna, słynny folkowiec Donovan i jego kolega Gyp Mills – rzeźbiarz i autor piosenek, Paul Horn – flecista i saksofonista, Mia Farrow i jej siostra Prudence oraz ich brat John. Swoją drogą, większości z tych pań zawdzięczamy świetne piosenki... John, olśniony wykładem Maharishiego o Matce Naturze, stworzył piosenkę „Dziecko natury”, która zaczynała się słowami „On the road to Rishikesh” i tak została zarejestrowana jako demo (już po powrocie do Anglii, w domu George’a w Esher). Piosenka miała szanse trafić na „Biały Album”, ale konkurencja była duża…
Nad wspomnieniami z Rishikesh unosiło się jednak podejrzenie, że oderwany jakoby od spraw tego świata Maharishi przystawiał się do Mii Farrow. Z tego zresztą powodu John i George opuścili aśram 12 kwietnia (i tak wytrzymali tam najdłużej, bo prawie dwa miesiące). Po dołożeniu do tego wrażenia, że guru robi sobie reklamę dzięki słynnemu zespołowi, fascynacja minęła (precyzyjnie mówiąc: Ringo się na tę fascynację raczej nigdy nie załapał, Paul podchodził zadaniowo, George pozostał jej wierny, a John się zbuntował). W efekcie w kolejnej wersji, nagrywanej już w czasie sesji „Let It Be”, zamiast Rishikesh pojawia się Marrakesz, w którym John był dość spontanicznie na przełomie 1967 i 1968 roku z Cynthią, a kompanem podróży był aktor Victor Spinetti, występujący w filmach Beatlesów (pomagał akurat Johnowi przy książce „In His Own Write”). Zapewne mieszkali w słynnym hotelu Mamounia, gościli też w riadzie w medynie u Talithy Getty, angielskiej modelki i aktoreczki pochodzenia duńskiego, która po wyjściu za mąż za obrzydliwie bogatego Johna Paula Getty’ego Juniora brylowała wśród gwiazd swingującego Londynu, że wymieńmy choćby Stonesów i Beatlesów, a po przeniesieniu do Marrakeszu zapraszała tam swoich przyjaciół. High life… I jeszcze kartkę wysłali do Ringa.
Czekał na mnie Marrakesz Trochę jawa, trochę sen I w tym śnie wciąż byłaś ty Tak, w tym śnie wciąż byłaś ty
Natury jestem dzieckiem Nie trzeba wiele, bym wolnym był Natury jestem dzieckiem Natury dzieckiem ja
Słońca błyski w oczach mam Ku pustyni zwracam twarz Wracam w myślach tam, gdzie dom Myśli moje tam, gdzie dom
Natury jestem dzieckiem Nie trzeba wiele, bym wolnym był Natury jestem dzieckiem Natury dzieckiem ja
Natury jestem dzieckiem Nie trzeba wiele, bym wolnym był Natury jestem dzieckiem Natury dzieckiem ja
Patrzył na mnie górski grzbiet Tam, gdzie wiatr nie zmienia się Sięgał głębi duszy mej Sięgał głębi duszy mej
Natury jestem dzieckiem Nie trzeba wiele, bym wolnym był Natury jestem dzieckiem Natury dzieckiem ja Natury dzieckiem ja Natury dzieckiem ja Olsztyn, 4.04.2022
Marrakesz pojawia się w wielu piosenkach. Nic lepszego niż „Marrakesh Express” CSN nie znajdę, ale próbuję. Tamto tłumaczenie sprzed dwóch lat było w zastępstwie wyjazdu do Maroka, który w obliczu zaczynającej się pandemii stał się nierealny. Teraz, mając już bilety na listopadowy lot do Marrakeszu, mogę patrzeć bardziej optymistycznie (choć kto wie, jak będzie wyglądał świat jesienią…).
*** A jednak się udało... 8 grudnia 2022 (data nieprzypadkowa) w naszym riadzie nagrałem tę oto wersję: