niedziela, 24 lipca 2011

American Pie, czyli co poeta chciał powiedzieć

O czym jest „American Pie”, każdy z grubsza wie. No, może poza Madonną, która skróciła tekst o połowę. O połowę! Taki tekst w takiej piosence… Ja w mojej polskiej wersji robię coś może jeszcze gorszego – przenoszę ją do rzeczywistości o dwie dekady późniejszej i z amerykańskiej prowincji przenoszę ją do prowincji polskiej. A moim Buddym Hollym jest John Lennon.



Wciąż, wciąż w głowie to
Choć minęły lata (1)
Gdy przy radiu można było spać (2)
I tak czułem, że gdybym chciał
Do tańca ludziom chęć bym dał (3)
By, może Boże, chwilę szczęścia dać

Lecz rankiem w grudniu przyszły dreszcze
Gdy z radia, prawie spałem jeszcze,
Spadła na mnie zła wieść
Nie mogłem wyjść ani wejść (4)

Już nie pamiętam swoich łez
Gdy o wdowie przeczytałem tej (5)
Lecz coś tak tknęło duszy mej
W ten dzień, muzyki śmierć

Więc czas, czas, żegnaj mój polski śnie (6)
Rajd trabantem w lato tamto (7)
Nad zalew, co sechł (8)
Z dobrym kumplem po soku ogarniał nas śmiech (9)
Wierząc, że nie dla nas nagła śmierć
Że nie dla nas nagła śmierć

Czy wciąż trwasz w miłości ksiąg? (10)
Czy wierzysz ciągle w Boski sąd?
Przecież Biblia mówi to... (11)
A może wiara twa to rock and roll?
Muzyka duszą będzie twą
Może w końcu wezmę w wolny ją? (12)

Więc cóż, wiem, że kochasz ją
Przy drabinkach wciąż tańczyłeś z nią (13)
A buty wasze gdzie
To dla was gra Porter Band (14)

Bez kompromisów i trzynaście lat,
Czerwona skóra (15), rower Wigry dwa (16)
Lecz zamarł mi na ustach śmiech
W ten dzień, muzyki śmierć

Więc sobie śpiewam
Czas, czas, żegnaj mój polski śnie
Rajd trabantem w lato tamto
Nad zalew, co sechł
Z dobrym kumplem po soku ogarniał nas śmiech
Wierząc, że nie dla nas nagła śmierć
Że nie dla nas nagła śmierć

Lat dwadzieścia, u nas tyle zmian (17)
Trąbodzwonnik nie ma żadnych szans (18)
I to nie podoba się mi
Nie w smak mu stary, ani nowy dwór
Nie pożycza od nikogo skór
I nie włącza się już w żaden śmieszny chór

Gdy kiedyś dwór odwracał wzrok
Artysta mógł dąć w złoty róg (19)
Dziś DJ rządzi wszem
Cenzorem sprzedaż jest (20)

A Lennona uwiódł pewnie Marks (21)
Zachód go w teorii znał (22)
Więc jaka stypę stroi pieśń
W ten dzień, muzyki śmierć

Więc śpiewaliśmy
Czas, czas, żegnaj mój polski śnie
Rajd trabantem w lato tamto
Nad zalew, co sechł
Z dobrym kumplem po soku ogarniał nas śmiech
Wierząc, że nie dla nas nagła śmierć
Że nie dla nas nagła śmierć

Paranoja latem była goła (23)
Czy Pepe do nas wrócić zdoła? (24)
Czterysta kilometrów stąd
Miałem całkiem nowy ląd (25)
Na plakatach w „Razem” gwiazdy są
Odległe bardziej niż najdalsze ze słońc (26)

Teraz krótka przerwa, zapach bzu (27)
Sierżanci nie zagrają tu (28)
Marzył mi się ten trans,
Lecz nikt nie dał na to szans! (29)

Choć etos gasł, mijały dni
To z Gdańska band nie stracił sił (30)
Uczucia może wspomnisz swe,
W ten dzień, muzyki śmierć

Więc śpiewamy
Czas, czas, żegnaj mój polski śnie
Rajd trabantem w lato tamto
Nad zalew, co sechł
Z dobrym kumplem po soku ogarniał nas śmiech
Wierząc, że nie dla nas nagła śmierć
Że nie dla nas nagła śmierć

Jarocin był lub PZHS (31)
Mej generacji kilka miejsc
Czy był w tym wtedy jakiś sens?
Było tak: Kotan tu, Miller tam, (32)
Partia młodzieży radę da
Młodzież szansą partii przecież jest (33)

Więc gdy zobaczyłem z bliska ich (34)
Policzyć chciałem im grzeszne dni (35)
Lecz nawet anioł stróż
Diabelski żywot wiódł (36)

Od soków kumpel chciał Paryż mieć (37)
Cmentarz też w Gorzycach jest (38)
Diabeł już chyba ze śmiechu pękł
W ten dzień, muzyki śmierć

Więc śpiewał
Czas, czas, żegnaj mój polski śnie
Rajd trabantem w lato tamto
Nad zalew, co sechł
Z dobrym kumplem po soku ogarniał nas śmiech
Wierząc, że nie dla nas nagła śmierć
Że nie dla nas nagła śmierć

Dziewczyna brzydka i jej blues
Gdy zmarła, trzy lata miałem już
Wciąż w letni czas brzmiał jej śpiew (39)
Choć w mieście był też święty sklep
To nie spotkałem nigdy jej
„Połomski jest, Santor jest” – mówił szef (40)

Na Plantach myśl (41): dziecięcy krzyk, (42)
Kochanków płacz, poetów sny
Ktoś walczył słowem
Lecz milczał Zygmunt o tym (43)

A osoby trzy, których trzeba tu
To Ojciec, Syn oraz Święty Duch (44)
Lecz przepadł po nich wszelki słuch
W ten dzień, muzyki śmierć

Więc śpiewali
Czas, czas, żegnaj mój polski śnie
Rajd trabantem w lato tamto
Nad zalew, co sechł
Z dobrym kumplem po soku ogarniał nas śmiech
Wierząc, że nie dla nas nagła śmierć
Że nie dla nas nagła śmierć

Więc śpiewali
Czas, czas, żegnaj mój polski śnie
Rajd trabantem w lato tamto
Nad zalew, co sechł
Z dobrym kumplem po soku ogarniał nas śmiech
Wierząc, że nie dla nas nagła śmierć

Olsztyn, 15-24.07.2011

Więc, jako się rzekło, co poeta (Don McLean) chciał powiedzieć, to z grubsza wiadomo, chociaż w detalach jest mnóstwo niuansów, zrozumiałych tylko dla Amerykanów. Co ja chciałem powiedzieć, niniejszym wyjaśniam.



(1)
W tym roku minie 31 lat od śmierci Johna Lennona. Pierwszy stosowny wiersz napisałem już w trzecią rocznicę.

(2)
31 lat temu przy radiu nie sypiałem. Słuchałem wieczorami i nocami z jakiegoś pierdzącego tranzystora. Ale dekadę później faktycznie miałem taką fazę w życiu, że przez kilka lat spałem przy włączonym radiu. Na początku lat 90. stacje zaczęły nadawać całą dobę. Trójka też.


(3)
Na początku lat 80. byłem raczej konsumentem potańcówek, chociaż czasem udało się wcisnąć w magnetofon własne nagranie. W latach 90., złotej erze kaset magnetofonowych w Polsce, miałem tajemniczą czarną walizeczkę. O, tę:


Wkładałem do niej kilkadziesiąt kaset ze swej liczącej w szczytowym momencie 900 sztuk kolekcji i prowadziłem różne bale. W drugiej połowie lat 90. pojawiła się druga teczuszka, do której wkładałem płyty CD.


(4)
Piosenka „American Pie” dotyczy oczywiście przede wszystkim wydarzenia z 3 lutego 1959 roku, gdy zginęło trzech obiecujących muzyków. Don McLean miał wtedy 13,5 roku. Przepraszam, mnie wtedy jeszcze nie było na świecie. Dlatego odnoszę się do wydarzeń z 8/9 grudnia 1980 roku, gdy byłem w tym samym wieku. Chodzi oczywiście o śmierć Johna Lennona 8 grudnia w Nowym Jorku. Wiadomość o tym pojawiła się w Polsce 9 grudnia rano (różnica czasu).
30 lat później z tej okazji przetłumaczyłem jedną z piosenek Lennona:


(5)
Chodzi oczywiście o Yoko Ono. Jedną z niewielu gazet muzycznych był wtedy „Non Stop”, pismo wydawane przez Stronnictwo Demokratyczne (nawet jeśli zdarzył się błąd w dacie śmierci Johna). Nie, nie obarczam Yoko Ono winą za rozpad Beatlesów. I lubię jak śpiewa. Serio.

(6)
Polski sen, czyli lata 70., epoka Gierka. Jako dziecko mogłem w to wierzyć. Ale że dorośli wierzyli? Na szczęście nie wszyscy.

(7)
Niedługo minie 40 lat, jak mnie ojciec zabrał w pierwszą przejażdżkę trabantem. Znałem te samochody od każdej strony. Również od podwozia, które namiętnie konserwowaliśmy – najpierw zdzieranie starej farby, potem odrdzewianie Fosolem, potem kładzenie masy bitumicznej. Po takiej obróbce samochód był nie do ruszenia przez rdzę – góra z plastiku, dół w smole.
Lato tamto, czyli 1980. O, roku ów...

(8)
Wyschnięty zalew to nie licentia poetica. Istnieje naprawdę. W Zaklikowie, czyli miejscowości, która trafiła do jednej z mych pierwszych piosenek.

(9)
Soki to nie to, co myślicie. I nie nad zalewem, tylko nad rzeką Tanew. I nie w 1980, tylko w 1982 roku. Na obozie harcerskim w Łazorach koło Harasiuk niedaleko Biłgoraja. W sklepie GS kupowaliśmy gęste soki malinowe, które po kilkudniowym leżakowaniu w gorącym namiocie kwaśniały, a może nawet fermentowały...
Dobry kumpel to Mariusz Bitner, który jest drugim, obok Johna Lennona, bohaterem tego tłumaczenia.

(10)
Czytało się, czytało... Do biblioteki miałem ze trzy kilometry, więc targałem zawsze z 15 książek.

(11)
Pozdrowienia dla księdza B., ówczesnego postrachu parafii. Mnie z kolegą obsobaczył też, ale już nie pamiętam za co. Może za harcerstwo, komunistyczne oczywiście.

(12)
Wolny taniec, czyli okazja do tego wszystkiego, o czym nie będziemy tu pisać...

(13)
Jak się okazuje tańczenie w sali gimnastycznej odbywa się niezależnie od ustroju politycznego. Tańczyła amerykańska młodzież, tańczyliśmy i my. Różnica może taka, że ich „gym” była większa, niż nasza cała szkoła. Na zdjęciu ta właśnie nasza sala gimnastyczna, czyli przybudówka do „tysiąclatki” w Gorzycach pod Sandomierzem (epoka Gomułki, ale to już zupełnie inna, nie moja, historia).


(14)
Tańczyliśmy m.in. przy pierwszej płycie Johna Portera, czyli „Helicopters” z 1980 r. Kręciła mnie jeszcze druga płyta Portera, koncertowa „Mobilization” z 1982 r. Potem nie miałem już serca do tego artysty.

(15)
Nie byłem Indianinem, nie byłem (nie zdążyłem?) być komunistą. No, socjalistą każdy był w młodości (wiadomo – kto w młodości nie był socjalistą, ten na starość będzie tylko świnią). Czerwona skóra jak najbardziej dosłownie – w każde wakacje przyjmowałem słońce w dawce nieograniczonej. Kremów nigdy nie lubiłem, zostało mi do dziś (ale doszedł rozsądek, więc z Egiptu wracałem blady).

(16)
Rower Wigry II. Niebieski. Składak. Klasyka. Służył mi w latach 1976-1984. Aż pękła rama.

(17)
Dwadzieścia lat potem, czyli początek XXI wieku.

(18)
Czesław Niemen na płycie „spodchmurykapelusza” z 2001 r. zamieścił utwór „Trąbodzwonnik”. Cała płyta, pierwsza premierowa od 1989 r., przeszła praktycznie bez echa. Okazała się ostatnią. Niemen, artysta bezkompromisowy. O, tak go zjechali w „Machinie”.

(19)
Za komuny było po prostu do dupy i nikt nie wmówi mi, że było inaczej. Kolejny dowód na to, że artyście do tworzenia arcydzieł potrzebne są trudne czasy. Wystarczy tylko, żeby tyran na chwilę spuścił go z oczu.

(20)
Nie znaczy to, że nie jestem fanem wolnego rynku. Każdy może sobie wybrać – albo tworzy szmirę na sprzedaż, albo arcydzieła dla potomności. Wyjątki (arcydzieła na sprzedaż) są naprawdę rzadkie.

(21)
Kto wie, może Lennon faktycznie był marksistą. Na szczęście był artystą, a nie politykiem.
Moje tłumaczenie jego „marksistowskiej” piosenki:


(22)
Fascynuje mnie (i drażni) fascynacja Zachodu komunizmem. Hiszpańska skrajna lewica zrobiła 75 lat temu kuku swemu krajowi (do spółki z prawicą oczywiście). Francuskiej i włoskiej się nie udało. Amerykańska nie miała na to żadnych szans.
Skrajna prawica nie lepsza.

(23)
W kwietniu 1982 r. ruszyła Lista Przebojów Programu Trzeciego. Jeden z większych przebojów tamtego lata to „Paranoja jest goła” Maanamu z drugiej płyty. (Ale ja wolę pierwszą).

(24)
Inny przebój tego lata, to „Pepe wróć” Perfectu. Wydany tylko na singlu wiosną 1982 r. Śpiewaliśmy go sobie na obozie w Łazorach.

(25)
Jesienią 1982 r. przeniosłem się z Gorzyc do Reszla. Z tradycyjnego Podkarpacia, gdzie rodziny mieszkają w tych samych miejscach od kilkunastu pokoleń, na niezintegrowaną społecznie Warmię. Przywitał mnie artykuł w „Na przełaj” o przykładowym polskim miasteczku pogrążonym w marazmie. Reszlu właśnie. Odważna to była gazeta, nawet kiedyś w niej coś opublikowałem. A zaraz potem upadła. Ale nie łączyłbym tych dwóch faktów.

(26)
Plakaty w „Razem” (tygodnik Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, po 1990 r. przypadł... Konfederacji Polski Niepodległej) zamieszczał plakaty największych zespołów. Posiadanie plakatu Rolling Stonesów czy Ringo Starra było wówczas szczytem nie tylko marzeń. Było szczytem wszystkiego. Nie do pomyślenia było na początku lat 80. zobaczenie tych artystów na żywo. Ale wytrwaliśmy, doczekaliśmy, zobaczyliśmy...

(27)
Po maturze w 1987 r. interwał niepewności. Studia czy wojsko? Studia w ostatniej chwili.

(28)
A w czerwcu telewizja pokazała film w dwudziestolecie albumu Beatlesów „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” (1 czerwca 1967). I ja go nie zobaczyłem z jakichś przyczyn technicznych! Takie były tragedie...

(29)
Już się na ten temat rozpisywałem. Komuna zabrała nam również Beatlesów.

(30)
Do wiosny 1988 r. „Solidarność” wydawała się przegrana. Niech mądrale dziś nie mówią, że przewidywały upadek komuny.

(31)
Polowe Zbiórki Harcerstwa Starszego (PZHS) były w latach 80. odpowiednikiem festiwalu w Jarocinie. Owszem, na Grunwaldzie, w Gdyni czy we Fromborku było grzeczniej, niż w Jarocinie, ale nie do końca... Kilkanaście tysięcy młodych ludzi to zawsze żywioł nie do opanowania.

(32)
Na PZHS można było spotkać Marka Kotańskiego. A w 1986 r. zbieraliśmy w ZHP podpisy w sprawie zakazu uprawy maku. Zdaje się skutecznie. Ciekawe, czy to było oddolne...
Leszka Millera, wówczas kierownika Wydziału Spraw Młodzieży KC PZPR oraz Aleksandra Kwaśniewskiego, ministra ds. młodzieży, widywałem w latach 80. na PZHS-ach i w „Perkozie”.


(33)
Wicie, rozumicie...

(34)
Jako nastolatek zobaczyłem od kuchni kilka spraw, oczywiście na dostępnym mi poziomie, czyli w organizacji młodzieżowej. Odkryłem, tak mi się wydawało, jak działa zakłamany system.

(35)
Próbowałem o tym pisać w prasie harcerskiej, próbowałem mówić. Więc a to mi zamknięto gazetę (zamykacz jest dziś dumnym z siebie dyrektorem liceum), a to mnie wycięto w wyborach do władz harcerskich.

(36)
Przyjacielem jest Platon, lecz w większym stopniu przyjacielem jest prawda. W walce o swe przekonania postawiłem na złego konia.

(37)
Mariusz Bitner, przyjaciel z podstawówki, próbował sił jako fotografik w Paryżu.

(38)
Gdy wrócił do Polski, zginął w wypadku samochodowym w 1995 r.


(39)
Janis Joplin zmarła, gdy miałem trzy lata. W „letni czas”, czyli „Summertime”. Proste.

(40)
Na rynku w Sandomierzu był (jest?) salonik muzyczny. Zachodnich płyt w zasadzie nie można było w Polsce kupić. Polscy szansoniści byli dostępni w dowolnej ilości.

(41)
Studiując w Krakowie i chodząc po Plantach bardzo przeżywałem, że to ten sam park, w którym spacerował Wyspiański.

(42)
Moja krakowska piosenka, tu i ówdzie popularna.

(43)
Dzwon Zygmunt. Walka polityczna trwała, ale po cichu.

(44)
Ręka do góry, kto ROZUMIE hipostazę.

Dziękuję za uwagę.

Aneks zaoceaniczny. W nowojorskiej Hard Rock Cafe 15.10.2023 trafiłem na specjalne wydanie „Daily Mirror” z 10 grudnia 1980 roku informujące o śmierci Johna Lennona (gazeta jest angielska, więc ten poślizg wynika m.in. z różnicy czasu).

Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz