poniedziałek, 10 listopada 2014

Ciemna strona Olsztyna

Boże, jaki miły wieczór... Pink Floydzi wydali dziś pierwszy od 20 lat studyjny album, „Louder than Words” od trzech tygodni na pierwszym miejscu Listy Przebojów Programu III, a w Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej słuchaliśmy największych utworów tego zespołu.



Mur. To naprawdę ładny mur. Jeszcze stoi. Wszyscy muzycy za ścianą. Jacek Aumüller uderza pierwszy raz w struny basu („One of These Days”). Językiem sportowych komentatorów radiowych powiedzmy – szkoda, że państwo tego nie widzą.


Właśnie Jacek pierwszy wychodzi zza muru, gdy musi podejść do mikrofonu w czasie „Comfortably Numb”.


W refrenie wychodzi Agnieszka Szpargała.


Nie ma „Comfortably Numb” bez solówki gitarowej. Jako trzeci wychodzi Paweł Wrocławski.


Wielkim zaskoczeniem nie było, że za chwilę mur się zawalił. Zaskoczeniem było, że zobaczyliśmy za nim nie tylko resztę muzyków, ale i Schola Vocale, czyli zespół wokalny działający w Art Music Center w Mrągowie pod kierunkiem Cezarego Nowakowskiego. Skoro chór dziecięcy, to wiadomo – „Another Brick in The Wall, Part II”. Brawa za mur, brawa za chór.


„Reszta muzyków” to nie jest zbyt eleganckie, więc od razu dodajmy, że na klawiszach Tomasz Gadzina...


... a na perkusji Michał Słupski, któremu po koncercie zasugerowałem kupno rototomu (lakoniczna odpowiedź była godna Ringo Starra – „tak”). Taki los perkusistów – nie tylko mało mówią (no nie, Phil Collins jednak wygadany jest), ale i mało ich zazwyczaj widać.


Mur zburzony, trzeba to jakoś posprzątać. Mówimy „sprzątać”, myślimy „kobieta”... W czasie „Echoes” porządkowaniem rozwalonego muru zajęły się dziewczyny z Pracowni Tańca Współczesnego „Pryzmat” z Olsztyna.


Posprzątane, można oddychać. W Kętrzynie przy „Breathe” było brawo (w sensie – tak, poznajemy, że to z „The Dark Side of the Moon”). W Olsztynie była cisza, powiedzmy – skupione słuchanie. Agnieszka zasłuchała się w tę ciszę...


Szczury się poganiały, a teraz marnują czas. Czyli „Time”. O, i tu by się przydał rototom.


Piosenka z Sydem Barrettem w tle. W „Shine on You Crazy Diamond” Agnieszka po raz pierwszy sięga tego wieczora po saksofon.


„Wish You Were Here” też w zasadzie mogłoby mieć podtytuł „Syd”. Jacek jest wielkim fanem Barretta (pewnie reszta zespołu też), zainspirował mnie nawet do przetłumaczenia „Golden Hair”. Ale to zupełnie inna historia.


Wracamy na „Ciemną stronę”. Oczywiście po pieniądze. Mówimy „Money”, myślimy „women”. Chyba się powtarzam...


W Mrągowie wykonanie „Dogs” przerwały dzieciaki z chóru, które wtargnęły, by wykonać „Another Brick in the Wall, Part II” (przygrywka gitarowa w środku „Dogs” faktycznie może zmylić). Przedwczoraj w Kętrzynie i dziś w Olsztynie pieśń o psach biznesu wybrzmiała do końca.
Wybrzmiewała, a ja czaiłem się do skoku na scenę, żeby zapytać retorycznie „co poeta chciał powiedzieć?”.


Zapytałem i poszedłem sobie. A zespół wykonał po polsku „Hey You”, które zacząłem tłumaczyć w dzień po mrągowskim koncercie Spare Bricks.


Mam nadzieję, że „Run Like Hell”, które zabrzmiało potem, nie było komentarzem do mojego przekładu :) I mam nadzieję, że prawdziwi fani Pink Floyd wybaczą mi szczere wyznanie, że do płyt po „The Wall” mam już mniejsze serce. Ale może kiedyś przetłumaczę „Coming Back to Life” lub „High Hopes”.


„Brain Damage” oraz „Eclipse” nie przetłumaczę, bo już przetłumaczyłem. To był chyba ten moment olsztyńskiego koncertu, kiedy publiczność zaczynała żałować, że zaraz przedstawienie się skończy...


Bo i skończyło. Ale od czego bisy. Ostatni raz tego wieczora wrócił duch Syda Barretta, gdy zabrzmiało „Arnold Layne”.


Potem jeszcze Agnieszka życzyła nam „Smile”...


I jeszcze Jacek pożegnał okrutny świat („Goodbye Cruel World”) i znów można było odpalać finalne confetti.


Dzięki.


I to mógłby być koniec, ale nie... Dzieciaki już były na scenie, więc na drugi bis jeszcze raz „Another Brick in the Wall, Part II”.


Niestety, zabrakło trzeciego bisu. W Kętrzynie zupełnie niespodziewanie pojawiło się „Set the Controls for the Heart of the Sun”. Dziś na bis można było wytarzać się w confetti.


Dużym powodzeniem cieszyły się cegły z muru. Zwłaszcza z autografami muzyków. Podpisywała Agnieszka...


...podpisywał Paweł.


Nie wiem, jakim powodzeniem cieszył się folder z programem całego koncertu wraz z moimi tłumaczeniami piosenek Pink Floyd.


W każdym razie żadnego nie znalazłem po koncercie...


Ładny druk i dobry papier, może dlatego :)


Kto zabrał do domu, może teraz w zaciszu domowym śpiewać sobie po polsku. Albo wybrzydzać na tłumaczenie.


Przysięgam, to już ostatnie zdjęcie z dzisiejszego koncertu. Dobra okazja, by wspomnieć jeszcze trzy dziewczyny, które wspierały Agnieszkę i Jacka w chórkach. Szukajcie ich po lewej stronie: Anita Łosińska, Aleksandra Lach i Aleksandra Cudakiewicz. Nie zapomnijmy też o Darku Naworskim, który zorganizował nam ten wspaniały koncert. Jak się okazało – mój starszy (przepraszam) kolega ze szkoły średniej. Pozwoliłem sobie stanąć obok niego.


Nie przypominam sobie, żebym w ciągu pół roku był trzy razy na koncercie jednego zespołu. Każdy z trzech koncertów (29 marca w Mrągowie, 8 listopada w Kętrzynie i dzisiejszy w Olsztynie) był inny.
Na mrągowski trafiłem zupełnie przypadkiem. Dowiedziałem się o nim tylko dlatego, że zawodowo zbieram informacje o różnych imprezach. Gdy się okazało, że na miesiąc przed występem kupiłem jedne z ostatnich biletów, byłem nawet nieco zdziwiony, iż nieznany mi zespół zapełnił tak szybko salę. Tłumaczyłem sobie, że zespół nieznany, ale znana muzyka. Dziś, po trzech koncertach śmiało mogę polecać i muzykę, i zespół. W Mrągowie zabrakło dobrych świateł, ale nie było to coś, co kazało wyjść w połowie. Muzyka świetna, wykonanie mnie mile zaskoczyło.
W Kętrzynie było najbardziej kameralnie z tych trzech przedstawień. Najmniejsza sala, mniej widowiskowo (nie było tańca i muru), ale za to najlepiej brzmieniowo. Muzycy na wyciągnięcie ręki. Grałem z Pawłem, śpiewałem z Agnieszką :) Sorry Jacek, na basie mało się jeszcze znam (ale chyba sobie kupię ten męski instrument).
Nie będę narzekał na dźwięk w Olsztynie, bo sam od początku sugerowałem muzykom, że filharmonia będzie idealnym miejscem na ten koncert. Kwestia przyzwyczajenia ucha. Być może parametry akustyczne tego miejsca nie przewidują rocka.
Na koniec marzenie. Skoro Spare Bricks zagrali w trzech ważnych dla mnie miastach, czyli Mrągowie (urodziny), Kętrzynie (szkoła średnia) i Olsztynie (tu i teraz), to chciałbym ich zobaczyć w Giżycku, mieście mojego dzieciństwa (to jest to miejsce, w którym, niczym Pink, miałem ręce jak dwa balony). Najchętniej w ponownie działającym kinie „Fala”, kinie mojego dzieciństwa. Kończę, bo się wzruszyłem.

Ale jeszcze kącik księgowego:

Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz