Dawno nie byłem na żadnym wernisażu (prawdę mówiąc nie byłem chyba 24 lata, ale nie mylmy chodzenia na otwarcia wystaw z chodzeniem na wystawy...). Kilka tygodni temu chciałem nawet się wybrać, bo okazja specjalna, ale zmogła mnie choroba. Jako się rzekło, nie wernisaż jednak najważniejszy, a sama wystawa, więc dziś stanąłem w olsztyńskim BWA oko w oko z ekspozycją „Słynne płyty – słynne okładki”. Przede mną 450 okładek z kolekcji znanego olsztyńskiego konesera Jerzego Kurowskiego.
Oglądanie takiej wystawy przypomina trochę słuchanie trójkowego Topu Wszech Czasów... Co chwila uśmiech na twarzy. Niby wszystko to znamy, ale miło sobie po raz kolejny uświadomić istnienie takich świetnych płyt, nagrań, okładek…
Całość ciekawie ułożona tematycznie (ja ze swoim natręctwem porządkowania rzeczywistości ułożyłbym oczywiście wszystko alfabetycznie, tylko biłbym się z myślami – według zespołów, czy według albumów... A może chronologicznie?). Więc na początek oczywista kategoria „Lata 60.”, która bez pewnego zespołu na B. byłaby nieważna... W moim cieniu „Rubber Soul”, z której to płyty przetłumaczyłem już cztery piosenki – „Drive My Car”, „Norwegian Wood (This Bird Has Flown)”, „Girl” oraz „In My Life”.
Kącik węgierski to przede wszystkim Omega (ale też Locomotiv GT), czyli „Trombitás Frédi és a rettenetes emberek” oraz „10000 lépés” ze słynnym, też tłumaczonym przeze mnie, utworem „Gyöngyhajú lány”.
Dziwna okładka płyty „Catch The Wind” Donovana. Dziwność polega na tym, że Donovan został tu przedstawiony jako osoba leworęczna. Pierwsze słyszę... Pewnie grafikowi pasowało do koncepcji.
Przenosimy się na Abbey Road. A właściwie przechodzimy po pasach... Z „Abbey Road” tłumaczyłem już „Come Together”, „Something”, „Oh! Darling”, „You Never Give Me Your Money”, „Golden Slumbers”/„Carry That Weight”/„The End”.
Coś przykuło uwagę mojej żony na płycie „The Abbey Road EP” Red Hot Chili Peppers. Zachodzę w głowę, co...
Praktycznie cała twórczość The Beatles została zarejestrowana w studiach przy Abbey Road. „Let It Be” najmniej, bo w znacznej mierze w studio Apple oraz Twickenham Film Studios. Z tego albumu mam już polskie wersje „Across the Universe”, „Let It Be” (w dwóch wersjach tekstowych), „The Long and Winding Road” oraz „Get Back”.
Ale „Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band” prawie w całości nagrano przy Abbey Road. Tę płytę, która 1 czerwca skończy 50 lat, mam przetłumaczoną prawie w całości. Na Dzień Dziecka zdążę...
Rok później ukazała się swoista odpowiedź Franka Zappy, który kwestionował sens Lata Miłości. „We're Only in It for the Money”, czyli „Robimy to tylko dla pieniędzy”.
Skoro jesteśmy już w 1968 roku, to może „In-A-Gadda-Da-Vida”, czyli Ogrody Edenu zespołu Iron Butterfly. Przetłumaczyłem, a jakże.
Kontynuując 1968 rok, spoglądam na okładkę „Cheap Thrills”, zespołu Big Brother and the Holding Company z mało rzucającą się w oczy informacją, że wokal zapewnia niejaka Janis Joplin. To na tej płycie jest „Summertime”...
O rok starsza płyta „Vanilla Fudge” zespołu o tej samej nazwie (a może odwrotnie...). Kiedy prawie czterdzieści lat temu zapoznawałem się po raz pierwszy z tą płytą, nie mogłem wiedzieć, nie mogłem podejrzewać, nie mogłem marzyć nawet, że będę kiedyś na jego koncercie... I że przetłumaczę z tej płyty „Bang Bang”, „You Keep Me Hangin' On” oraz „Eleanor Rigby”.
Podsumowanie najlepszych lat dla muzyki rockowej znajdziemy stając przed tą okładką... Muzyka z filmu dokumentującego festiwal w Woodstock.
Po latach 60. nastąpiły (co za zaskoczenie) lata 70., w których Bob Dylan nagrał na przykład płytę „Desire” z piosenką „Hurricane”...
A The Clash nagrali „London Calling”, sympatią do której pała, o czym dowiedziałem się z pewnym zdziwieniem, moja żona.
Skoro lata 70., to musi być też kącik floydowski... „The Dark Side of the Moon” mam przetłumaczone w całości.
Coś mocniejszego z tego samego okresu, czyli wzorzec płyty koncertowej. „Made in Japan” Deep Purple (a ja już myślami 23 maja w Łodzi...).
Kącik znanych twórców okładek. John Lennon zechciał się tak otworzyć przed Annie Leibovitz.
Ale to zdjęcie państwo Lennonowie w październiku 1968 roku zrobili sobie sami (no, jeszcze nie państwo, bo ślub wzięli pół roku później). Okładkę „Unfinished Music No. 1: Two Virgins”, jak przystało na ciągle pruderyjny koniec lat 60., oczywiście w handlu ocenzurowano.
Polskie wątki na wystawie reprezentuje m.in. Rosław Szaybo. W prawym górnym rogu świetna okładka płyty zespołu, którego nie słucham.
Jeszcze bardziej polski kącik, czyli płyty Czesława Niemena. Moja ulubiona w prawym dolnym rogu, czyli głębokie lata 70.
No to może coś bardziej współczesnego. „Makowicz vs. Możdżer at the Carnegie Hall” z 2004 roku.
Kto nie był, ma szansę do 5 marca... A jak komuś znudzi się rock and roll, może zajrzeć na wystawę obok, gdzie pachnie drewnem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz