poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Most po byku

Co za różnica, zabić się w Stańczykach czy tu? – zapytałem filozoficznie Makarona, gdy staliśmy wpatrzeni w Puente Nuevo, czyli 100-metrowy most nad przepaścią w andaluzyjskim mieście Ronda. Wiadukty w Stańczykach mają „zaledwie” 36,5 metrów wysokości, ale nie widzę różnicy w spadaniu. Mi swego czasu wystarczył kilkunastometrowy gotycki most w Reszlu, by posmakować czym jest wysokość.



Puente Nuevo czyli Nowy Most. Nie dociekaliśmy gdzie jest stary, bo ten nowy dostarczał wystarczająco dużo emocji. Dla porządku muszę jednak odnotować, że te wcześniejsze mosty to Puente Romano czyli Most Rzymski (znany również jako Puente San Miguel) oraz Puente Viejo czyli Stary Most (inna nazwa to Puente Arabe czyli Most Arabski). W tych trzech nazwach mostów zakodowana jest najkrótsza historia Andaluzji, która była m.in. rzymską prowincją (Betyka), królestwem Maurów (taifa) i hiszpańskim księstwem.


Most pochodzi z końca XVIII wieku i znajduje się nad 120-metrowym kanionem El Tajo, przez który płynie rzeka Guadalevín.


Budowa trwała raptem 42 lata i zakończyła się w 1793 roku. Głównymi twórcami budowli byli architekt José Martin de Aldehuela oraz wykonawca robót Juan Antonio Díaz Machuca. José Martin de Aldehuela przybył do Rondy dopiero w 1778 roku, zastał budowany od 27 lat most i doprowadził sprawę do końca.


Co się mieściło w łukach mostu? Oczywiście więzienie. Podczas hiszpańskiej wojny domowej (1936-1939) obie strony używały więzienia jako izby tortur, zabijając więźniów przez wyrzucanie ich z okien.


O wojnie domowej w Hiszpanii pisał oczywiście Ernest Hemingway, który spędził w Rondzie wiele czasu. Sceny zrzucania przeciwników z klifów El Tajo opisał w „Komu bije dzwon” (zdaje się, że republikanie zrzucali narodowców). Innym bywalcem Rondy był Orson Welles, do tego stopnia zafascynowany tą kulturą, że jego prochy rozrzucono na arenie walki byków w Rondzie. Zrobił to toreador Antonio Ordóñez, wieloletni przyjaciel Wellesa. Plaza de Toros de Ronda zaprojektował zresztą właśnie José Martin de Aldehuela czyli ten sam, który dokończył Puente Nuevo.


1990 rok – zjeżdżamy z mostu w Reszlu (ja się klinuję na bardzo długie pół godziny).


2000 rok – zjeżdżamy z wiaduktów w Stańczykach (ja już tylko filmuję...).


I to nawet dwa dni...


2009 rok – nie ma odważnego do zrzucenia liny z mostu w Rondzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz