Przyszłość muzeów? Interaktywność. Jak długo można łazić w kapciach i oglądać eksponaty? Prawdę mówiąc nie pamiętam zresztą, kiedy ostatni raz wkładałem kapcie w muzeum. W Haus der Musik osiągnąłem szczyty interaktywności. Bez kapci.
Gdzie indziej można dyrygować orkiestrą Filharmonii Wiedeńskiej, jak nie w Wiedniu? Na trzecim piętrze Haus der Musik stanąłem z batutą przed słynnymi filharmonikami i przeszkadzałem im w wykonaniu „Marsz Radetzky’ego”.
Haus de Musik, czyli Dom Muzyki, to znajdujące się w śródmieściu Wiednia Muzeum Dźwięku. Mieści się w Palais Erzherzog Carl (pałac arcyksięcia Karola, chodzi o Karola Ludwika Habsburga). Instytucja istnieje od 2000 roku. Nad koncepcją i realizacją muzeum pracowali nie tylko muzycy, muzykolodzy, inżynierowie dźwięku, artyści biegli w sztukach multimedialnych i architekci, ale i cztery austriackie uniwersytety oraz dwie uczelnie zagraniczne.
Zanim jednak dojdzie się do tych wszystkich multimedialnych i interaktywnych atrakcji trzeba oddać filharmonikom co filharmoniczne. Czyli zaliczyć wystawę poświęconą historii tej słynnej orkiestry. To pierwsze piętro.
Drugie piętro to Sonosfera, czyli te wszystkie przynęty, którymi kusi Haus der Musik za jedyne 12 euro.
Owszem, można się poczuć jak w salonie łazienek, ale nie ulegajmy złudzeniom. To ma być uczta dla uszu, a nie oczu. Z każdej z tych tulejek wydobywa się inny dźwięk, np. hałasy z tokijskiego metra lub szumy z misji Apollo.
Ale jak się okazuje dźwięk można również zobaczyć. Konkretnie działanie fali dźwiękowej.
Można słuchać, można popatrzeć, ale można też samemu wytwarzać dźwięki z różnych dziwnych instrumentów.
Swe podejrzane eksperymenta można zarejestrować na płycie i zabrać do domu (jest oczywista przewaga nad polskimi restauracjami, bo u nas trzeba czekać rok na nagranie, a tam dają od ręki i to tylko za 7 euro, a nie za 1435 zł).
Trzecie piętro poświęcone jest wielkim mistrzom (Haydn, Mozart, Beethoven, Schubert, Strauss (syn), Mahler, Schönberg, Berg, Webern).
I to jest właśnie to piętro, gdzie można pomachać sobie batutą.
Prawdziwy twardziele zachodzą jeszcze na czwarte piętro, gdzie można zmierzyć się z przyszłością.
Czyli po prostu wydobyć trochę dźwięków mniej tradycyjnymi metodami.
No i tym sposobem obszedłem dzisiejsze Święto Muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz