poniedziałek, 5 września 2011

CK urlop (01)

Pierwsze dwa dni urlopu za nami. Rozpoznawcze. Najpierw długa podróż do Sopron, węgierskiego miasta mniej więcej równo oddalonego od Wiednia i Bratysławy. Jechać przez Czechy czy przez Słowację? W związku z antyromskimi wystąpieniami na północy Czech ogłosiłem wczoraj tranzytowy bojkot tego kraju i pojechaliśmy przez Słowację.



Nie wyobrażam sobie takiej reklamy wiszącej przy drodze w Polsce. Tzn. wyobrażam sobie reakcję na nią. Abstrahuję tu od tego, że to strasznie prymitywna kreacja.

Po Słowacji krótki przejazd przez Austrię. Ilekroć wjeżdżam na zachodnie drogi przeżywam szok. I nie chodzi tu mi o jakość dróg. Chodzi mi o jakość kierowców. Czuję się doprawdy nieswojo, gdy jadę przepisowe 50 km na godzinę, droga jest prosta jak drut, oświetlam ją długimi światłami, za mną karna kawalkada pojazdów i żaden nie wyprzedza. Człowiek czuje się śledzony...

Wreszcie Węgry. Nasza kwatera posłuży nam dwa tygodnie. Odnajduję klucz „in the iron box in the meddle of the wall”, jak napisał w esemesie Gabor, nasz gospodarz (o którym za chwilę). Wchodzę do naszego mieszkania i dwa niemiłe zaskoczenia. Śmierdzi z rur. Balkon wspólny. Godzę się z tymi atrakcjami, bo jesteśmy zbyt zmęczeni. Zwłaszcza, że rano rury już nie śmierdziały, w sąsiednim pokoju nikogo nie ma (chyba), a najważniejszy jest i tak działający internet. Szybki.

Dziś pierwszy dzień, czyli oswajanie się z Sopron. Miasto przypomina mi w detalach Kraków, a w zasadzie jedną wielką ulicę Kanoniczą, tyle że totalnie bez ludzi. Własnych filmików jeszcze nie mam, posiłkuję się więc tą uroczą reklamówką.


Wieczorem wpadł do nas Gabor, czyli właściciel apartamentu „Anita”. Nazwa była decydująca przy wyborze noclegu...


Gabor wpadł, zainkasował i rozgadał się. Wyjaśniliśmy sobie kwestię podobieństw między językami słowiańskimi oraz zaskakujących podobieństw między językiem polskim i węgierskim, ustaliliśmy co w północno-zachodnich Węgrzech trzeba naprawdę zobaczyć, a co można sobie darować. Dzięki Gabor, jutro zabieram się za robotę. Czyli zwiedzanie. Kocham to całe CK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz