piątek, 30 września 2016

Fa w Kulce

Bądź tu mądry i napisz relację z własnego koncertu...



Ochotę na ten występ miałem od kilku lat. Poprawiwszy jako tako (jako tako!) aparat wykonawczy, zacząłem się rozglądać za możliwością zaśpiewania piosenek swoich i prawie swoich, czyli tłumaczonych. Gdzie lepiej zrealizować swe niezdrowe fantazje, jak nie w gronie przyjaciół? Planując tegoroczny Zlot Przyjaciół 2 Olsztyńskiej Męskiej Drużyny Harcerskiej „Szarpie” wymyśliłem sobie, że piątkowy wieczór, nieoficjalna część zlotu, nada się do tego idealnie. Dla pozostałych organizatorów była to niespodzianka aż do 1 września. Pierwszy dowiedział się kilka miesięcy wcześniej Jacek Aumüller, basista i wokalista zaprzyjaźnionego zespołu Spare Bricks, z którym łączą mnie już polskie wersje „Hey You”, „Echoes”, „Another Brick in the Wall Part II” oraz specjalna wersja „Money” (no i robocza wersja „Time”).


Rozmawiając z Jackiem o jego nowych utworach oraz moich próbach tłumaczenia Syda Barretta, wyznałem, że planuję koncert swoich piosenek. Nie wiem, czy Jacek bardziej lubi mnie, czy przyjeżdżać na Mazury, ale od razu zadeklarował, że chętnie wpadnie ze swoim basem i swoją 12-strunową gitarą, żeby wesprzeć mnie, no i samemu też zaprezentować coś własnego. To było pół roku przed planowanym koncertem. Gdy zbliżał się termin występu, Jacek rozbudowywał wyposażenie, które miał zamiar przywieźć do Nemo. W efekcie stawił się z mikserem, głośnikami, dwoma mikrofonami, statywami, oświetleniem, basem, 12-strunową gitarą, kilometrem kabli, własnymi piosenkami, mnóstwem entuzjazmu....


...oraz ze Śnieżykiem. Śnieżyk to czworonóg wiekowy, lekko pociągający łapką, więc nie można już było powiedzieć, że pies z kulawą nogą nie stawił się na naszym koncercie.


Ja zresztą również przytargałem wszystkie swoje gitary (na popijającym piwko pod blokiem kolesiu nie zrobiło żadnego wrażenia, że jego sąsiadem jest facet z czterema gitarami...).


Mając w perspektywie występ na prawie profesjonalnej scenie, wziąłem się do roboty i przez cały lipiec, cały sierpień i pół września (z przerwą na barceloński urlop) ćwiczyłem każdego dnia dwa razy wybrany na koncert repertuar. W wybór wmieszała się Małżonka, choć nie ze wszystkim ostatecznie się pogodziła. Od sierpnia ćwiczenia i perspektywa występu nabrały zresztą nowego wymiaru, gdy okazało się, że nieodległa od Nemo Kulka stanie się dla mnie tym, czy się stanie (ale nie uprzedzajmy wypadków).


W końcu przyszedł piątek 30 września 2016 roku. Na zlot przyjechałem znów, jak przed rokiem, pierwszy. Jacek zjawił się kilkadziesiąt minut później i od razu zaczęliśmy montować scenę. Tzn. Jacek montował, a ja udawałem, że pomagam. Połączyła nas jednak wspólna refleksja, że fajnie jest być Davidem Gilmourem i czekać aż mu przygotują scenę, popijając kawusię na tarasie hotelu Monopol we Wrocławiu... Kawusia była, zrobiła nam przemiła gospodyni ośrodka Nemo, czyli Dorota. Do tego pyszna drożdżówka.


Było kilka minut po 21.00, gdy poprosiłem Gałąza, by zamknął drzwi i nikogo nie wypuszczał :) Trzeba było dbać o każdego widza, bo koncert został zaplanowany jako bardzo kameralny. Zlot Przyjaciół 2 OMDH „Szarpie” miał się zacząć dopiero w sobotę, a w piątek była jego część nieoficjalna. Stawiło się dokładnie 30 osób, z czego dwie na scenie, więc na widowni pozostało 28. Odjąwszy maluchy, koncertowi przysłuchiwało się i przyglądało w porywach 25 osób.


Historia zna mniej liczne debiuty sceniczne... No i mam imienną listę widzów (zupełnie jak na pierwszym koncercie rockowym, na jakim byłem jesienią 1981 roku, gdy każdy widz został zarejestrowany z imienia i nazwiska przez Zakładowy Dom Kultury w Gorzycach, podobno na polecenie władz oświatowych).


No to do dzieła...


Hej, ludzie, jestem Bobby Brown...
Na dobry (?) początek Frank Zappa z utworem odartym z jakiejkolwiek poprawności politycznej.


W oczy ich nie mogłem patrzeć...
Wyraźnie rozluźniony przystąpiłem do drugiego utworu, mając w głowie świeżo usłyszaną najnowszą piosenkę Leonarda Cohena. Ale ta jest sprzed dwóch (a nie czterech, jak omyłkowo zapowiedziałem) lat.


Pachnie droga świeżą krwią...
Do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia, że cztery lata temu zobaczyłem Raya Manzarka w Ostrołęce. „Riders on the Storm” w jego wykonaniu usłyszałem zresztą w 2012 roku dwa razy, bo zespół The Doors był gwiazdą w Dolinie Charlotty.


Krzyczeć, dajcie mi krzyczeć...
Moja piosenka, która wstrząsnęła Gałązem. Gałąz śpiewa, my z Jackiem odpoczywamy.


Odliczać zacznij, silnik włącz...
Druga z czterech przetłumaczonych przeze mnie piosenek Davida Bowiego. Podziwiam Jacka, że potrafi jednocześnie grać na basie i odliczać od dziesięciu do zera.


Lecz każda wojna przecież zmienia człowieka w zwierzę...
Czekałem całe życie, że krzyknąć do mikrofonu „ewrybady” :) Ciekawie, że akurat w czasie zapowiedzi „Lady in Black” zgasło światło. Mały sabotażyk? Za Stalina już by ktoś siedział. Do generalissimusa jeszcze dziś dojdziemy.


Lotos zostaje niewinny i czysty...
Pierwszy raz publicznie gram na basie. Mimo tego, że nie mieliśmy z Jackiem żadnych prób, trafialiśmy w te same nuty w tym samym momencie (no, prawie zawsze). Jedna trzecia piosenki po polsku, dwie trzecie po angielsku.


Na scenie zostaje Jacek, piosenki jego kilku zespołów z dwudziestopięcioletniej kariery muzycznej oraz gitara 12-strunowa.


Odpływają twoje kroki...
Jacek w repertuarze swego dawnego zespołu Unicorn.


Zapomniałem włączyć Słońce i nie zauważyłem...
Jacek w repertuarze swego dawnego zespołu Surogat.


I tylko Ty mnie, dobry Boże, w opiece swojej zawsze miej...
Jacek w repertuarze Marka Dyjaka.


A może właśnie teraz umyka arcyważna prawda...
Jacek w repertuarze jednego ze swoich dwóch (?) obecnych zespołów Pomysły Znalezione w Trawie.


Miast Indii znalazłeś Indian...
Odpocząłem, wróciłem na scenę. Druga moja piosenka dzisiejszego wieczoru, tym razem śpiewam osobiście z niewielką pomocą przyjaciół z widowni.


Hej, musisz gdzieś ukryć miłość swą...
Co się stanie, gdy Beatlesi spotkają Dylana? Tę piosenkę śpiewałem już sam (w domu), z kotem (w Karpaczu), z Cypkiem (w Baranówce) i dziś z Jackiem. Dodajmy, że Jacek gra również z zespołem Shout, który wykonuje piosenki Beatlesów.


Byłem gdy Jezus Chrystus łkał...
Skoro byli Beatlesi, muszą być też Stonesi (w budce suflera siedziała dziś Żona). Jagger naczytał się Bułhakowa, ale nie za to go kochamy.


Ona stoi u wejścia, dzwonek w duszy mi gra...
Ostatnie tłumaczenie podczas dzisiejszego koncertu. Nie przepadam szczególnie za The Eagles, ale przepadam za tą piosenką.
Znów zamieszanie na scenie, zmiana wykonawców.


Wybiegasz z domu z rozwianym włosem...
Jedna z moich dwóch najbardziej znanych piosenek w klasycznym wykonaniu duetu Gałąz & Joseph. Jeden z wykonawców się zapodział, ale odnalazł się w stosownym momencie.


Ten rozwiany włos to oczywiście taka metafora...


To trzynaście srebrników, czemu by nie trzydzieści...
Ostatnia piosenka podstawowej części koncertu „Fa w Kulce”. Fajne boogie dzięki basowi Jacka. Do wykonania włączył się spontanicznie Gałąz z harmonijką (na którym największe wrażenie zrobiły oczywiście słowa o dawaniu w ryja). Nie widać, ale słychać.


Bisów nie przewidziano... Ważna informacja - do sztandaru hufca przybliżyliśmy się o 125,5 zł.

Pora na scenę otwartą, czyli trzy godziny namawiania Cypka, żeby wystąpił (tutaj znajdziecie wszystkie nagrania ze sceny otwartej).


Grać było na czym, w podmioty wykonawcze, niestety, nie obrodziło. Scena chyba onieśmiela... Więc kilkadziesiąt utworów wykonaliśmy przemiennie w składzie Gałąz, Joseph, ja, Jacek, incydentalnie Basia oraz na finał, który nastąpił między drugą i trzecią w nocy, Cypek.


Joseph – „To, co było, minęło”
Ta piosenka od 1984 roku przypomina mi o upływającym czasie. Wersja w śpiewniku SHS „Perkoz” ze stycznia 1984 roku.


Joseph – „Żegnaj, Ameryko”
Z tą piosenką natomiast wiąże się tęsknota za stukotem kół. Jeździło się pociągami przez całą Polskę za symboliczne pieniądze.

Gałąz – „Chory na wyobraźnię”
Czy Gałąz wie, że śpiewa piosenkę Mariusza Zadury, której bohaterem jest Vincent van Gogh?

Gałąz – „Gawęda o miłości do ziemi ojczystej”
Gałąz wie, że śpiewa tekst Wisławy Szymborskiej i wie, że napisała kiedyś odę do Stalina. Nawet św. Paweł nie zawsze był święty...

Gałąz – „Przyjdę jutro, choć nie znam godziny”
Gałąz wie, że śpiewa Leśmiana.

Gałąz – „Dolina w długich cieniach”
Gałąz wie, że wszyscy, którzy chcą sobie przydać, mówią „Sted”. No więc taki tekst napisał „Sted”...

Jacek – „F-I”
Jacek wie, że śpiewa piosenkę Voo Voo z pierwszej płyty sprzed dokładnie 30 lat.

Robas – „Z nim będziesz szczęśliwsza”
Nocne śpiewanie bez klasycznych piosenek Starego Dobrego Małżeństwa byłoby nieważne.

Robas – „Kim właściwie była ta piękna pani, co dzisiejszej nocy w mojej samotni mnie odwiedziła”
Jeśli mogę fałszować wspólnie z Basią, to nie będę przecież fałszował sam...

Robas – „Noc albo oczekiwanie na śniadanie”
Jakoś poszło, Basiu, jakoś poszło...

Robas – „Jest już za późno, nie jest za późno”
Jak to skomentowała Basia lub Magda – „to jest zupełnie inna melodia”. W rytmie walca jeszcze tego nie śpiewaliście!

Gałąz – „Dziewczyna rumiankowa”
Czy Gałąz wie, że to piosenka Leszka Kopcia?

Gałąz – „Wiewiórka”
Gałąz na pewno wie, że to piosenka grupy Bez Jacka. Wpisany na listę ofiar stanu wojennego Jacek Stefański został zamordowany w 1983 roku.

Gałąz – „Harcerska miłość”
Gałąz nie wie (jeszcze), że ta piosenka ma moją ripostę.

Gałąz i Robas – „Harcerska miłość II”
Gałąz już wie, że napisałem swoją dekonstruktywistyczno-postmodernistyczną wersję klasycznej harcerskiej piosenki. Ja już wiem, że Magda jest moją fanką... Aha, tej piosenki nie napisałem w Krakowie, ale kilka miesięcy po powrocie ze studiów, już w Reszlu.

Gałąz – „Piosenka Bodzia”, bardziej znana jako „Strumień”
Najkrótsza piosenka turystyczna? „Idę... Wróć!”.

Gałąz i Joseph – „Zielony płomień”, czyli „W dąbrowy gęstym listowiu”
Nie wiedzieliśmy, że Marek Dagnan, współautor tekstu tej jednej z najpiękniejszych harcerskich piosenek, umrze za kilka dni.

Gałąz i Joseph – „Pieśń wielorybników”
Pogwizdajmy wspólnie.

Gałąz i Joseph – „Morskie pogody”
Moje klasyczne wspomnienie na temat tej piosenki: Stoimy na warcie w sztabie V PZHS w Gdyni w 1986 roku. Od kilku dni leje deszcz. Ważny druh z GK ZHP przyprowadza jakiegoś partyjnego kacyka. – Ale pada, a wy tu tak stoicie, biedni – zagaja partyjniak, bo coś do młodzieży trzeba powiedzieć. – Ważna jest tylko ta pogoda, którą mamy w sobie! – odpowiada rezolutnie któryś Szarp. Ważniak z GK mdleje z rozkoszy, bo oczami wyobraźni widzi już swoją karierę w Komitecie Wojewódzkim PZPR.

Gałąz i Joseph – „Przechyły”
Czy Gałąz wie, że to napisał Paweł Orkisz?

Robas – „Piosenka dla Wojtka Bellona”
Znam takich, którzy sądzą, że ten tekst napisał „Sted”...

Robas – „Bieszczady”, czyli „Tu w dolinach wstaje”
A pamiętacie jak w 1988 roku weszliśmy na Połoninę Wetlińską i spotkaliśmy na szlaku Andrzeja Starca, autora tej piosenki?

Robas – „Krajka”
Tą piosenką przyzywamy na zlot Majkę, czy Gertrudę z Glitajn. Może za rok w końcu przyjedzie z Niemiec? Słowa i muzyka Tadeusz Chmielewski.

Robas – „Na kamieniu”, czyli „Ostrężyny”
Tak, Basiu, to jest ta piosenka z dziwnym tekstem. I śpiewa się powoli, upominał mnie kiedyś sam autor Ireneusz Misztal.

Robas – „Ballada o krzyżowcu”
Potrafię tę piosenkę zaśpiewać w minutę, ale wolniej, wolniej...

Robas – „Zawsze mało”
Skrajnie hedonistyczna piosenka...

Robas – „Jesień idzie”
Na pewno wiecie, że ten tekst napisał Andrzej Waligórski.

Robas – „Wspomnienie Bumeranga”
Jedna z tych piosenek o kilkunastu wersjach tekstowych.

Robas – „Wykapka”
Ostatnia moja piosenka dzisiejszej nocy, czyli utwór z 15.11.1987.

Robas i Cypek – „Riders on the Storm”
Podstępem udało się wciągnąć Cypka na scenę.

W końcu, a było już grubo po północy, Cypek wyciągnął swe nuty.


Cypek – Fernando Sor, Andantino op. 60
Czy wiecie, że Fernando Sor to właściwie José Fernando Macarurio Sors, urodzony w 1778 r. w Barcelonie, zmarł 10 lipca 1839 w Paryżu, hiszpański gitarzysta i kompozytor?

Cypek – Matteo Carcassi
Czy wiecie, że Matteo Carcassi to włoski gitarzysta i kompozytor, który urodził się w 1792 roku we Florencji, a zmarł 16 stycznia 1853 w Paryżu?

Cypek – Ferdinando Carulli
Czy wiecie, że Ferdinando Carulli to włoski, klasycystyczny gitarzysta i kompozytor, który urodził się 20 lutego 1770 roku w Neapolu, a zmarł 17 lutego 1841 roku w Paryżu?

Cypek – Mauro Giuliani
Czy wiecie, ze Mauro Giuliani to włoski kompozytor i wirtuoz gitary, urodzony 27 lipca 1781 roku w Bisceglie, a zmarły 8 maja 1829 roku w Neapolu?

Cypek – Niccolò Paganini
Na pewno wiecie, że Niccolò Paganini to włoski skrzypek, altowiolista, gitarzysta i kompozytor, urodzony 27 października 1782 roku w Genui, zmarły 27 maja 1840 roku w Nicei.

Cypek – Ferdinando Carulli, Temat z wariacjami
Czy wiecie, że to już drugi utwór Carulli dzisiejszej nocy?

Cypek – Mauro Giuliani
Czy wiecie, że to już drugi utwór Giulianiego dzisiejszej nocy?

Cypek – „What a Wonderful World”
Na pewno wiecie, że to utwór nagrany przez Louisa Armstronga. To już drugi Armstrong podczas dzisiejszego koncertu (pierwszego szukajcie u Bowiego).

Cypek – „My Way”
Czy wiecie, że angielski tekst do francuskiej piosenki napisał Paul Anka i że polski tekst do przeboju Franka Sinatry napisał Wojciech Młynarski? I dlatego ja tu już, jako tłumacz, nic nie mam do roboty...

Cypek – „Chariots of Fire”
Czy wiecie, że temat Vangelisa z filmu „Rydwany ognia” to ostatni utwór podczas dzisiejszego koncertu?

Wykonawcom dziękujemy za zaangażowanie, widzom dziękujemy za uwagę!


Twardziele, którzy dotrwali do tego miejsca, mają szansę zobaczyć ośmiominutowy skrót z ponadpięciogodzinnego koncertu. Same najsmaczniejsze momenty...


Horacy Pisaty - na YT
Horacy Pisaty - lista moich piosenek

Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz