poniedziałek, 16 października 2023

Metropolia bez Matejki

Na zwiedzanie Nowego Jorku mieliśmy osiem pełnych dni. Na dobrą sprawę każdy z nich moglibyśmy spędzić w Metropolitan Museum of Art i nie znudzilibyśmy się. Liczba wystawionych tam wielkich i znanych dzieł wielkich i znanych artystów przekracza ludzkie pojęcie.



To muzeum „całościowe”, czyli jest i starożytny Egipt, Grecja, Rzym, średniowiecze, nowożytność i współczesność sięgająca niewiele krócej niż odwiedzona wczoraj MoMA.

Egipt, np. sarkofag Harkhebit z 595-526 p.n.e.

Grecja, np. postać mężczyzny z II-I w. p.n.e., brąz:

Rzym, np. camillus z 14-54 n.e., brąz:

Ciekawa była sala, w której zestawiono starożytne dzieła Egiptu z wytworami kultury Afryki XIX i XX wieku. Tu mamy maskę pośmiertną zarządcy nieruchomości o imieniu Wah (1981-1975 p.n.e.) oraz maska Mblo z Wybrzeża Kości Słoniowej (XIX-XX w. n.e.). Cztery tysiące lat różnicy…

Średniowiecze, np. Ugolino da Siena (Ugolino di Nerio) „Ostatnia wieczerza” ok. 1325-30:

Nowożytność, np. Rembrandt „Portret kobiety” (prawdopodobnie Corviny van Hofdyck) z 1632:

Prawie współczesność, np. Salvador Dalí „Ukrzyżowanie(Christus Hypercubus)” z 1954:

Gdzie się człowiek nie obejrzy, to Picasso, Modigliani, Cezanne, Manet, Monet, Renoir, Gauguin, van Gogh, Degas… Tylko Matejki nie mają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz