Francuski prezent z okazji stulecia amerykańskiej niepodległości nieco się spóźnił, ale darowanej statui nie zagląda się w zęby. Zwłaszcza, że usta to ona ma zamknięte.
Francuzi, najwyraźniej nie mogący zapomnieć Anglikom przegranej w połowie XVIII wieku rywalizacji o dominację w Ameryce (że o wojnach napoleońskich czy o wojnie stuletniej nie wspomnę), z głęboką satysfakcją ufundowali Stanom Zjednoczonym, które wyrwały się na niepodległość po walce z pierwszym imperium brytyjskim, pomnik poświęcony wolności.
Nie da się nie ucieszyć, że prom na Staten Island, z którego można doskonale obejrzeć Statuę Wolności, jest darmowy. Po prostu wchodzisz i płyniesz.
Od razu świetny widok na Manhattan, widać m.in. One World Trade Center i 40 Wall Street.
Z prawej strony Brooklyn Bridge, za nim Manhattan Bridge, a na trzecim planie Williamsburg Bridge.
Z jeszcze dalszej perspektywy widać granicę stanów, czyli ujście rzeki Hudson. Po lewej stan New Jersey, gdzie rzuca się w oczy budynek Goldman Sachs Tower, po prawej stan Nowy Jork, gdzie dominuje One World Trade Center.
Bliżej już nie będziemy…
Po zbliżeniu się do Staten Island dobry widok na Verrazano-Narrows Bridge.
Spojrzenie ze Staten Island na Manhattan.
W drodze powrotnej, ciekawostka, statua wygląda podobnie…
Ale można też znaleźć oryginalne ujęcie, np. z New Jersey w tle.
Nasze pierwsze spojrzenie na Statuę Wolności, czyli widok z Empire State Building.
Spojrzenie spod Brooklyn Bridge. Teleobiektywne.
Przy Times Square też można zobaczyć Statuę Wolności. Zdjęcie Johna Lennona w dumnych zbiorach tamtejszego Hard Rock Cafe.
Twórca pomnika, Frédéric Auguste Bartholdi, inspirował się podobno obrazem „Wolność wiodąca lud na barykady” Eugène’a Delacroix’a. Byłem, widziałem. W Luwrze.
Kącik filmowy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz