sobota, 26 października 2019

Klasyka Rocka po Polsku

Dzisiejszy koncert w Gminnym Ośrodku Kultury (a właściwie już Centrum Kulturalno-Bibliotecznym) w Gietrzwałdzie ma pięcioletnią historię...



W 2014 roku odwiedziłem Pawła Jarząbka za jego pierwszego dyrektorowania w GOK. Przechadzając się obok gietrzwałdzkiego amfiteatru snuliśmy plany koncertu (przeglądu?, festiwalu?) coverów. Niekoniecznie po polsku.


Zarzekałem się wówczas, że chętnie oddam innym do śpiewana moje tłumaczenia, ale ja na scenę wchodzić nie planuję. Cóż… Nie minęły dwa lata, a miałem za sobą dwa publiczne występy. Po kolejnych dwóch latach zaliczyłem nawet drobne wejście na scenę amfiteatru w Gietrzwałdzie, a w kwietniu tego roku w sali GOK-u dałem głos w trzech beatlesowskich piosenkach.


Dłużej nie można było opierać się przeznaczeniu… Uzgodniliśmy z Pawłem (a było to w maju), że pora na pełnowymiarowy koncert. Proszę bardzo, takich rzeczy nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Do sprawy podszedłem, a jakże, profesjonalnie. Zacząłem od harmonogramu, który już na starcie miał słaby punkt, bo nie była znana data… wyborów. Co gorsza, nieznana była data ogłoszenia daty tych wyborów. Nasz koncert, z założenia całkowicie apolityczny, musiał się po prostu posunąć, żeby w sali mógł zaistnieć lokal wyborczy. I faktycznie, pierwotny termin planowany nieoficjalnie na 12 października musielibyśmy przesunąć, żeby nie zakłócić procesu demokratycznego. Wytrzymaliśmy jednak do początków sierpnia z decyzjami i ustaliliśmy nowy termin, a ja zmontowałem zespół. Z Jackiem Aumüllerem byłem już umówiony, że znajdziemy pasującą mu datę pomiędzy innymi jego scenicznymi obowiązkami.


Jako drugiego do ekipy zwerbowałem Michała Słupskiego, który z Jackiem tworzył w niejednym składzie sekcję rytmiczną.


Z Agnieszką Siudem-Nowicką byłem po słowie już ponad rok temu. Obiecała, że ponownie zaśpiewa z nami, gdy pozwolą jej na to całkiem świeże obowiązki matczyne. Pozwoliły :)


Już od trzech lat nie jestem szefem Bożeny Kraczkowskiej, więc za moją prośbą o dołączenie do nas nie czai się żaden mobbing. Bożena dołączyła, bo lubi nie tylko pisać książki, ale i śpiewać.


Dobry koncert musi mieć dużo dobrych gości, więc poprosiłem jeszcze o wsparcie zespół The Doctors, z którym dwukrotnie dzieliłem już scenę (raz za sprawą Stonesów, raz za sprawą Beatlesów). Nie odmówili, zapowiedzieli się jako trio Doctors Acoustic Band (Piotr Maksimiuk, Janusz Stępień i Anna Śleszyńska-Górny) i w ten sposób ustalił się nam skład koncertu.


Kolejny krok równie ważny – repertuar. Pierwszy problem to klęska urodzaju. Gdy się przetłumaczyło 350 piosenek, to jak tu zrezygnować z 330? Na szczęście te dywagacje mam już za sobą od czasu pierwszego występu trzy lata temu. Zestaw obowiązkowy zmienia się nieznacznie.


Jest treść, a co z formą? To wszystko przecież musi jakoś zabrzmieć! O nagłośnienie zadbał niezawodny Tomek Salej. Dziękujemy!


Aha, no i nazwa. Zespół musi mieć nazwę. W końcu drugi raz wystąpimy w prawie tym samym składzie. No to jako samozwańczy lider wymyśliłem Translejter. Mogło być gorzej.


No i próby. Korzystając z prusackiej spuścizny koszarowej, czyli grubych murów mego mieszkania, ćwiczyłem dniami i nocami bez uszczerbku dla stosunków sąsiedzkich. Kilka dni przed koncertem wpadły dziewczyny, by zdemolować oryginalne tonacje, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem basu Jacka i totalnym brakiem zainteresowania perkusji Michała.


Po co w ogóle ten koncert? Może po to, żeby ludzie nie wrzucali na YT floydowej „Mother” z okazji Dnia Matki. Nie, dziś tej piosenki nie było. Na jej wysłuchanie po polsku zapraszam 30 listopada do olsztyńskiej filharmonii.


Najwspanialszy moment w życiu nie tylko dyrektora domu kultury, ale przede wszystkim występujących artystów jest wtedy, gdy brakuje krzeseł. 200 osób na widowni!


Koleżanki i koledzy (a jednak głównie koleżanki!) ze starej i nowej pracy. Znajomi z harcerstwa. Rodzina. Przeważnie nieznani mi mieszkańcy gminy Gietrzwałd. Fani świetnej muzyki z Olsztyna. Fani świetnej muzyki z Radomia. Chce się śpiewać!


No to śpiewamy!


Frank Zappa „Bobby Brown (Goes Down)”
Po pierwsze zdecydowanie popieram Tęczowy Piątek.


David Bowie „Space Oddity”
Po drugie nie byłem na Księżycu.


Leonard Cohen „Almost Like the Blues”
Po trzecie Ponury Magazynier nadal nie żyje.


Elvis Presley „Heartbreak Hotel”
Po czwarte śpiewa Agnieszka.


Bob Dylan „Death Is Not the End”
Po piąte całą noc nie spałem, gdy Robert Zimmerman dostał literackiego Nobla.


The Doors „Riders on the Storm”
Po szóste wstęp Jacka na basie jest piękny niczym wejście perkusji w „Stairway to Heaven”.


Jimi Hendrix „Hey Joe”
Po siódme nie mam pistoletu.


The Beatles „Let It Be”
Po ósme śpiewa Bożena.


Pink Floyd „Wish You Were Here”
Po dziewiąte to moja druga piosenka Pink Floydów.


Pink Floyd „Set the Controls for the Heart of the Sun”
Po dziesiąte brawo Michał!


Surogat „Zgasiłem Słońce”
Po jedenaste oddaję głos Jackowi.


Unicorn „Niebo”
Po dwunaste nie umiem, ale kocham grać na basie.


Jacek Aumüller „W korytarzu tłukąc szkło”
Po trzynaste skądś znam ten tytuł.


Pomysły Znalezione w Trawie „My Song”
Po czternaste świetny tekst.


Pomysły Znalezione w Trawie „Coś ważnego”
Po piętnaste nie tylko Nosowska ma problemy z inspiracją.


The Eagles „Hotel California”
Po szesnaste tym razem bez solówki.
Creedence Clearwater Revival „Have You Ever Seen the Rain”
Po siedemnaste nie mogłem się powstrzymać.


The Rolling Stones „As Tears Go By”
Po osiemnaste wraca Bożena.


The Rolling Stones „Honky Tonk Women”
Po dziewiętnaste oświadczam, że nie byłem w Nowym Jorku.


Monty Python „Always Look On the Bright Side of Life”
Po dwudzieste 8. punkt oryginalnego prawa skautowego mówi, że skaut śmieje się i gwiżdże w każdej ciężkiej przygodzie (na marginesie: dziś i jutro trwa XLI Zjazd Nadzwyczajny ZHP).


Stan Jones „Ghost Riders in the Sky”
Po dwudzieste pierwsze najstarsza piosenka dzisiejszego koncertu.


The Beatles „Eleanor Rigby”
Po dwudzieste drugie pora na Doctors Acoustic Band.


The Beatles „And I Love Her”
Po dwudzieste trzecie jak nazywa się ten instrument muzyczny w rękach Ani Śleszyńskiej-Górny?


The Beatles „Don't Pass Me By”
Po dwudzieste czwarte wczoraj Ringo Starr wydał swoją najnowszą płytę!


The Beatles „Can't Buy Me Love”
Po dwudzieste piąte Piotr Maksimiuk napisał własny tekst tej piosenki Paula McCartneya.


George Harrison „Isn't It a Pity”
Po dwudzieste szóste Piotr Maksimiuk tłumaczy też bardziej dosłownie.


Ben. E. King „Stand By Me”
Po dwudzieste siódme Piotr ma swoją wersję, ja mam swoją i wojny z tego powodu nie będzie.


The Beatles „Norwegian Wood”
Po dwudzieste ósme piosenka o skrzywdzonym samcu z boazerią i jest coś o brakujących krzesłach…


The Beatles „Helter Skelter”
Po dwudzieste dziewiąte łupu-cupu.


The Beatles „Hey Jude”
Po trzydzieste wszyscy na scenę!


Te kwiaty nam się po prostu należały!


The Beatles „Let It Be”
Po trzydzieste pierwsze bis? Tak ma być!


To dopiero mój czwarty pełnowymiarowy koncert (kilku pomniejszych występów nie liczę), a już popadam w rutynę:
- zaczynam zawsze od tego samego utworu (świetnego, jakżeby inaczej),
- opowiadam te same anegdoty (arcyśmieszne, oczywiście),
- zapraszam tych samych widzów (przybywają, naturalnie),
- zamieszczam relację (wyczerpującą wszystko i wszystkich).



Aha, no i relacja (recenzja?) na stronie Centrum Kulturalno-Bibliotecznego:


Fa w Kulce
To chyba nasz ostatni taniec
Trzynaście do kwadratu

1 komentarz: