sobota, 30 listopada 2024

Andrzejkowy ostry dyżur

Nie wiem, ile czasu trwa przeciętny dyżur lekarski, ale dziś na andrzejkowym koncercie The Doctors spędziliśmy w Sowie prawie trzy godziny.


Pierwsze słowo należało do… mnie. Tzn. dużo słów. Konkretnie trzy zwrotki. Czując, że się przyda, przygotowałem taki oto panegiryk, którym otworzyłem koncert:

Jesteśmy chorzy na rock and rolla,
Niech tu nikt zdrowy temu nie przeczy!
Brzmi ta muzyka stale nam w głowach,
Lecz czy to trzeba koniecznie leczyć?

Bo chociaż mamy wszystkie objawy:
Drgawki i dreszcze, gorąca fale,
To może podejść tak do tej sprawy,
By się nie leczyć już z tego wcale?

Nie brak Doctorsom nigdy oklasków,
Lecz to niczego przecież nie zmienia…
Leczyć muzycznych nie chcą przypadków,
Taką klauzulę mają sumienia!

Olsztyn, 30.11.2024

Publiczności dziękuję za interaktywne wykonanie!


Na programie koncertu wyraźne piętno odcisnęła sierpniowa wizyta zespołu w Liverpoolu, gdzie grupa występowała na festiwalu beatlesowskim. Było trochę anegdot i trochę nowego repertuaru.

28 mgnień jesieni:

„You Can Leave Your Hat On” – Randy Newman/Joe Cocker
„Everybody Needs Somebody to Love” – Solomon Burke/The Blues Brothers
„Come Together” – The Beatles
„Lady Madonna” – The Beatles


„Wszystko na kredyt” – The Doctors (autor Piotr Maksimiuk)
„Czekam na inną” – The Doctors (autor Janusz Stępień)
„You Never Can Tell” – Chuck Berry
„Yellow Submarine” – The Beatles


„Honey Pie” – The Beatles (no kto w Polsce gra takie piosenki Beatlesów?)


„Kochać inaczej” – De Mono


Po przerwie:

„Płonąca stodoła” – Czesław Niemen
„Powiedz stary, gdzieś ty był” – Czerwone Gitary
„Masz przewrócone w głowie” – Dżamble
„What I’d Say” – Ray Charles
„Czerwony jak cegła” – Dżem
„Harley mój” – Dżem
„Proud Mary” – Creedence Clearwater Revival
„Fortunate Son” – Creedence Clearwater Revival


„Napad” – Mrozu
„Got to Get You into My Life” – The Beatles
„I Saw Her Standing There” – The Beatles
„Kansas City / Hey, Hey” – The Beatles
„Ob-La-Di, Ob-La-Da” – The Beatles
„Don't Let Me Down” – The Beatles


„Jak nie my, to kto” – Mrozu
„I Got You (I Feel Good)” – James Brown

W obiektywie perkusisty, czyli psychofan w pierwszym rzędzie:

Bis 1:
„Gimme Some Lovin'” – The Spencer Davis Group/The Blues Brothers

Bis 2:
„Sen o Viktorii” – Dżem


Dla wytrwałych – skrót wszystkich 28 numerów:


Chorzy na rock and rolla

Jutro w Sowie będzie koncert faceta chorego na bluesa (jeszcze nie wiem, czy się wybiorę), a dziś w tejże Sowie setka ludzi chorych na rock and rolla.

Może Krzysztof powinien otworzyć klinikę, np. pod szyldem Dr Sova? Chociaż przecież olsztyńskie podzamcze to nie są peryferie (dowcip dla znawców).

W ramach usług dla ludności miast i wsi otwieram koncerty panegirykami. Tanio. Czyli gratis.

Jesteśmy chorzy na rock and rolla,
Niech tu nikt zdrowy temu nie przeczy!
Brzmi ta muzyka stale nam w głowach,
Lecz czy to trzeba koniecznie leczyć?

Bo chociaż mamy wszystkie objawy:
Drgawki i dreszcze, gorąca fale,
To może podejść tak do tej sprawy,
By się nie leczyć już z tego wcale?

Nie brak Doctorsom nigdy oklasków,
Lecz to niczego przecież nie zmienia…
Leczyć muzycznych nie chcą przypadków,
Taką klauzulę mają sumienia!

Olsztyn, 30.11.2024

Z treści wynika, że chodzi o dzisiejszy koncert The Doctors. Dla pewności przygotowałem wizualizację, która trafiła w ręce wysoko postawionego członka zespołu:



Horacy Pisaty - na YT
Horacy Pisaty - lista moich piosenek

sobota, 16 listopada 2024

Kiedy byli małymi chłopcami

Widziałem w Galerii Sowa trzydzieści lat temu Tadeusza Nalepę, widziałem w tym miejscu pięć i dziesięć lat temu Piotr Nalepa Breakout Tour. Najwyższa pora było zapoznać się z Old Breakout, co planowałem już kilkakrotnie, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Dziś się udało!


Różnice między Piotr Nalepa Breakout Tour a Old Breakout? Repertuar praktycznie ten sam, ale Old Breakout sięga głębiej i szerzej w twórczość Tadeusza Nalepy. W kwestii wykonawstwa różnicę konstytuuje obecność w Starych Breakoutach Tadeusza Trzcińskiego, czyli faceta, którego harmonijka ustna zrobiła tyle dobrego na płycie „Blues” i paru innych….


Drugim muzykiem, który ma w muzycznym CV udział w Breakoutach (ostatnich latach zespołu) i inną współpracę z Nalepą, był dziś na scenie Maciej Kubicki ze swoją gitarą basową. Niskie dźwięki, wysoka jakość!

Tuż obok miejsce zajął Sławomir Burakowski, który miał kilka momentów chwały ze swoją gitarą elektryczną.

Zagrali to, co trzeba, co w skrócie przedstawia się tak:


A detalicznie było tak:

„Ona poszła inną drogą”
„Nauczyłem się niewiary”
„Daję ci próg”
„Nocą puka ktoś”
„Ten o tobie film”


„To mój blues”
„Co się stało kwiatom”
„Gdybym był wichrem”
„Sen szaleńca”
„Rzeka dzieciństwa”
„Oni zaraz przyjdą tu”


„Oślepił mnie deszcz”
„Czy zgadniesz”
„Co to za człowiek”
„Pożegnalny blues”
„Pomaluj moje sny”


„Karate” (dłuższą chwilę chwały miał tu oczywiście Łukasz Biliński za perkusją)


Pora na bisy.

„Modlitwa”
Ten utwór Tadeusz Trzciński zadedykował wszystkim Breakoutom, którzy poszli już inną drogą na drugi brzeg tęczy... A ja dostałem esemesa od żony, która odwiedziła dziś w Warszawie grób Tadeusza Nalepy,

„Kiedy byłem małym chłopcem”


„Co się stało kwiatom” (ponownie)

Od lewej do prawej cały zespół:
- Sławomir Burakowski – gitara elektryczna,
- Maciej Kubicki – gitara basowa,
- Łukasz Biliński – perkusja,
- Tadeusz Trzciński – harmonijka ustna,
- Marcin Kołdra – wokal, gitara elektryczna.

poniedziałek, 11 listopada 2024

Piosenki niepodległe

To już trzeci raz uczestniczyłem w niepodległościowym koncercie domowym. Powoli wpadam w rutynę.


W części oficjalnej zabrzmiał oczywiście „Mazurek Dąbrowskiego”, nieco opóźniony w tym roku (z powodu pewnego wypadku rowerowego sprzed kilku miesięcy, taka zagadka).

W części Punki Polskie niezmiennie:
- Big Cyc – „Polacy”
- Kult – „Arahja”
- Kult – „Polska”
- Sztywny Pal Azji – „Spotkanie z…”
- Tilt – „Szare koszmary”
- Obywatel G.C. – „Nie pytaj o Polskę”
- T. Love – „Wychowanie”
- Kobranocka – „I nikomu nie wolno się z tego śmiać”.

W części Horacy Nie Tylko Tłumacy:
- Bob Dylan – „Death Is Not The End”
(na specjalne życzenie gospodyni)


- Monty Python – „Always Look on the Bright Side of Life”
(inne spojrzenie na ten sam temat)
- The Rolling Stones – „Honky Tonk Women”
(na specjalne życzenie żony)
- Janusz Laskowski – „Beata z Albatrosa”
(czy na sali jest jakaś Beata?)
- Jimi Hendrix – „Hey Joe”
(na specjalne życzenie gospodarza)
- Creedence Clearwater Revival – „Have You Ever Seen the Rain?”
(na własną prośbę)
- Stare Dobre Małżeństwo – „Zrozum, to co powiem”
(na prośbę niewypowiedzianą, ale wiszącą w powietrzu)
- Stare Dobre Małżeństwo – „Jest już za późno, nie jest za późno”
(bo umiem)
- Stare Dobre Małżeństwo – „Jak”
(bo nie umiem)
- Stare Dobre Małżeństwo – „Czarny blues o czwartej nad ranem”


- Krzysztof Klenczon i Trzy Korony – „10 w skali Beauforta”
(bo mi w komórce się objawiło)
- „Trzynaście srebrników”
(twórczość własna musi być)
- The Eagles – „Hotel California”
(końcową solówkę wykonałem paszczowo)
- Toto Cutugno – „L'italiano”
(w ramach ekspiacji za niezrealizowany w tym roku plan objazdu Włoch)
- Emerson, Lake And Palmer – „C'est La Vie”
(po zapowiedzi wszyscy sądzili, że z zaświatów zjawi się Andrzej Zaucha, ale to nie ta piosenka)
- Pink Floyd – „Wish You Were Here”
(prawie adekwatnie do koszulki)
- Nick Cave – „Higgs Boson Blues”
(z nostalgiczną łezką, że dokładnie miesiąc temu byliśmy na koncercie, a dokładnie dwa miesiące temu opublikowałem to tłumaczenie z okazji)
- The Rolling Stones – „Sympathy for the Devil”
(apage)

I obyśmy się spotkali za rok...

niedziela, 10 listopada 2024

Wczesna purpura

Po dzisiejszym koncercie żałuję, że dziesiątki lat temu porzuciłem naukę na instrumencie klawiszowym na rzecz gitary i że kilka lat temu nie kupiłem sobie okazyjnie organów Hammonda.

Recepta na świetny koncert? Niebanalny repertuar, doskonałe wykonania i ulubione miejsce. Repertuaru dostarczył zespół Deep Purple (i nie tylko), wykonawstwo zapewniła grupa Mandrake Route, a miejscówkę oczywiście Galeria Sowa. Jak się jeszcze zasiądzie w pierwszym rzędzie, do czego dążę zawsze, to człowiek robi się purpurowy z emocji!

Niebanalny repertuar? Wprawdzie nie słyszałem opinii, że Purple skończyli się po trzech pierwszych płytach (jak wśród fanów Pink Floyd są tacy, dla których prawdziwy Floyd to tylko pierwsza płyta), ale to było odświeżające uwolnić się od „Child in Time”, „Highway Star” czy „Smoke on the Water”. No, kto się uwolnił, to się uwolnił. Małżonka raz tylko szepnęła rozmarzona „Child in Time”, natomiast jakieś typy z tyłu wołały ciągle „Highway Star”, jakby nie wiedziały, na jaki koncert przyszły.
A przyszliśmy przecież słuchać muzyki pierwszej odsłony Deep Purple (Rod Evans – wokal, Ritchie Blackmore – gitara elektryczna, Jon Lord – organy Hammonda, wokal, Nick Simper – gitara basowa, wokal, Ian Paice – perkusja). Nie sposób uciec od wrażenia, że albumy „Shades of Deep Purple”, „The Book of Taliesyn” oraz „Deep Purple” (nie mylić z „Deep Purple in Rock”!) są mocno inspirowane twórczością Vanilla Fudge – branie na warsztat znanych przebojów, niekoniecznie rockowych, i przerabianie ich na psychodeliczną modłę. Był to zresztą patent w tamtych latach dość powszechny. Vanilla Fudge nie wyszła z tych ram i, pozostając do dziś świetnym zespołem koncertowym, nie rozwinęła swojej twórczości. Deep Purple natomiast wymienił wokalistę oraz basistę i dołożył swoją cegiełkę do podwalin hard rocka.

Dziś jednak repertuar z trzech pierwszych płyt. Po kolei zagrali tak:
- „And the Address” (Purple przypomnieli ten utwór również na płycie „Whoosh!” z 2020 roku, czyli w przedostatnim, jak dotąd!, składzie),
- „Chasing Shadows”,
- „Why Didn't Rosemary?” (rok temu stałem pod Dakota House…),
- „Blind”,
- „I'm So Glad” (byłem na koncercie Jacka Bruce’a, ale nie grał tego),


- „Wring That Neck”,
- „Shadows”,
- „Emmaretta”,
- „Bird Has Flown”,
- „Mandrake Root”,
- „Kentucky Woman” (prawda, że Neil Diamond pisze świetne piosenki? wie o tym także Quentin Tarantino, który wykorzystał wersję Purpli w „Once Upon a Time in Hollywood”),


- „Hush” (to jedyny utwór z pierwszego okresu Deep Purple, który przetrwał na koncertach do dziś).


Tylko dwanaście? Ale niektóre trwające po dziesięć i więcej minut! Rozbudowane wersje były okazją do olśniewających solówek i zaskakujących cytatów muzycznych. Z solówek najważniejsza oczywiście ta na organach, np. w ramach „Wring That Neck” (cytaty z klasyków każdy rozszyfrowuje sobie sam):


W czasie utworu „Emmaretta” krótkie solo na basie i dłuższe na perkusji:


Gitarzysta też miał swoje chwile chwały, dysponuję tylko takim fragmentem „Shadows”, czyli cytatem z „Janosika” (takie tematy to tylko Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz!):


Skoro przy cytatach, to odnotowałem następujące:
- wspomniany już temat z „Janosika” (Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz),
- „Dziwny jest ten świat” (brawo Czesław!),
- motyw przewodni kręconej m.in. kilkadziesiąt metrów stąd „Stawki większej niż życie” (znów „Duduś”),
- motyw przewodnik „Mission: Impossible” (Lalo Schifrin),
- „Paint It Black” (The Rolling Stones),
- „Still Im Sad” (The Yardbirds),
- „Misirlou” (Dick Dale & His Deltones, znów odniesienie do Tarantino, bo przecież drugą młodość ten utwór zyskał 30 lat temu dzięki „Pulp Fiction”):


Wszystkie te doznania dzięki Mandrake Route w składzie (wymieniam w kolejności alfabetycznej, chociaż liderem jest ewidentnie facet za klawiszami):
- Michał Czaplicki – wokal,
- Tomasz Kacprzak – perkusja,
- Marek Marchewicz – gitara basowa,
- Ritchie Palczewski – gitara elektryczna,
- Tomasz Zień – organy Hammonda.

Skrót całości, na dowód, że nie kłamię:


I niech mandragora zapuszcza korzenie jak Polska (i nie tylko) długa i szeroka:


poniedziałek, 4 listopada 2024

Turecka improwizacja

Gdyby trzymać się stereotypów narodowościowych, to improwizacja dobrze wychodzi w Stanach Zjednoczonych i w Polsce, a gorzej w Niemczech i w Japonii. A jak improwizują Turcy?

Mówimy oczywiście o jazzie. Rzecz dzieje się w Stambule w klubie Bova pod czujnym okiem Duke’a Ellingtona.

Występuje zespół Kaan Arsalan Co, którego liderem jest, niespodzianka, Kaan Arsalan. To ten z trąbką i mikrofonem.

Co grają? Jazz tradycyjny, Dixieland i nowoorleańskiego bluesa. O proszę, taki blues:


To jest „Trouble in Mind”, pierwszy raz został nagrany dokładnie 100 lat temu! Autor, czyli Richard M. Jones przy fortepianie zarejestrował go wówczas z Thelmą La Vizzo.

No więc czy dobrze improwizują spadkobiercy Osmanów? Rewelacyjnie!


Największe wrażenie robił dziś saksofonista. Nic dziwnego, jak masz największy i najgłośniejszy instrument:


Kącik biletera, czyli byliśmy pierwsi przy kasie.


niedziela, 3 listopada 2024

1453. Pamiętamy!

Przez 916 lat świątynia chrześcijańska, przez 481 meczet, przez 86 lat muzeum i ponowie przez ostatnie cztery lata meczet. Czyli lekko licząc jestem w miejscu, które ma półtora tysiąca lat.



Bywało się w starszych miejscach, ale zaszczepione na lekcjach historii znaczenie upadku Konstantynopola nie pozwala stać tu bezrefleksyjnie. Tu, czyli w meczecie (od rzeczywistości nie uciekniemy) Hagia Sophia.

Prawdę mówiąc nieco mnie rozczarował urbanistycznie ten widok po kilkudziesięciu latach oczekiwania na zobaczenie go na żywo. Przyjmijmy, że człowiek jest zblazowany po zobaczeniu setek innych wspaniałych dzieł, że przywołam chociażby Taj Mahal ze zbliżonego obecnie religijnie kręgu kulturowego (bo przecież architektonicznie to różnica tysiąca lat i paru tysięcy kilometrów).

Środek jednak zapiera dech w piersiach. Patrząc dół:

Zadzierając głowę:

Rozglądając się po ścianach:

I podziwiając zachowane (ale tylko w przedsionkach, poza główną salą świątyni) mozaiki chrześcijańskie, np. tę z X wieku (wcześniejsze mogły paść ofiarą walki z kultem obrazów i wizerunków). Z lewej strony cesarz Justynian I Wielki z modelem świątyni, którą właśnie on przecież wybudował. W środku Matka Boska i Dzieciątko Jezus. Z prawej strony cesarz Konstantyn I Wielki prezentuje model miasta, które zawdzięcza mu swoją nazwę.

Co do Konstantyna, to napis przy tej mozaice głosi, że założył on… Stambuł („Emperor Constantine who established Istanbul”). No więc oczywiście ani nie założył, bo miasto Bizancjum w 330 r. n.e., gdy przenosił tu stolicę Cesarstwa Rzymskiego, miało już za sobą jakiś tysiąc lat historii, ani nie Stambuł, bo tę nazwę miasto otrzymało wiele wieków później, po podboju tureckim.
Owszem, miasta czasem zmieniają swe nazwy (albo raczej: miastom czasem zmieniają nazwy). Rok temu byłem na przykład w mieście, które kiedyś znane było jako Nowy Amsterdam. Dziś jestem w mieście istniejącym tak długo, że miało jakieś dziesięć nazw. Najważniejsze z nich to oczywiście Bizancjum, Konstantynopol oraz Stambuł.
Był rok 1953, pięćsetna rocznica upadku Konstantynopola. Kanadyjski zespół The Four Lads nagrał piosenkę „Istanbul (Not Constantinople)”, którą napisali Jimmy Kennedy (Irlandczyk) i Nat Simon (Amerykanin). Umówmy się, że ta lekka, łatwa i przyjemna piosenka nie dotyka istoty rzeczy:

Dlaczego to zmienili?
Nie potrafię powiedzieć
Ludzie uznali po prostu, że to lepsze
To jest niczyja sprawa, tylko Turków



Miejmy do tej piosenki ambiwalentny stosunek... Napomknąłem o tym w Radiu Babel, czyli swojej jednorazowej audycji:

Stambuł baj najt gud

To wszystko było na pograniczu: Europy i Azji, ryzyka konfliktu międzynarodowego oraz dobrego smaku. Krótko mówiąc – dobrze się bawiliśmy na statku pływającym nocą po Cieśninie Bosfor.


Pomysł na biznes jest prosty – wsadzasz ludzi na statek w atrakcyjnym miejscu, dajesz im jeść i zapewniasz rozrywkę. Wszystko pod hasłem „Orient Bosphorus – Dinner Cruise and Turkish Night Show”.

Najlepsze jest to, że połowę rozrywki publiczność zapewnia sobie sama. Uzdolniono językowo wodzirej przez kilkadziesiąt minut wita każdą ze zgromadzonych na statku nacji, która uprzednio zostaje udekorowana swoją flagę państwową.

Meksyk
Los Lobos – „Canción del Mariachi (Morena de Mi Corazón)”
Meksykanie schowani z prawej strony rufy.

Indie
On nieco niemrawy, ona tańczy, jakby obejrzała wszystkie filmy z Bollywood.

Irak
Wodzirej po raz pierwszy dzisiejszego wieczora mówi „habibi”.

Polska
Mr Z’oob – „Mój jest ten kawałek podłogi”
Śpiewając refren patrzyliśmy wymownie w stronę lewej strony rufy, gdzie siedzieli Ruscy:
Mój jest ten kawałek podłogi
Nie mówcie mi więc, co mam robić!

A ja przypominam sobie okładkę „Razem” sprzed dokładnie 40 lat i 6 dni:

Mongolia
Najlepszy taniec wieczora. I muzyka nie taka straszna.

Bangladesz
Pritom Hasan, Aly Hasan, Shagor Dewan – „Ma Lo Ma”
O ile rozumiem język bengalski, to tekst rozważa kwestie upływającego czasu, odwołując się do Kali i Gangesu.

Australia
Men At Work – „Down Under”
Sugerowałem stanięcie na głowie, ale nikt nie podjął wyzwania.

Iran
Sasy – „Gentleman”
Persowie płci obojga stanęli na wysokości zadania i zatańczyli zupełnie jak przed rewolucją 1979 roku.


Malezja
Malezyjczycy ukryci z prawej strony dziobu.

Libia
Prowadzący znów przywołuje „habibi”.

Bośnia i Hercegowina
Nasze sąsiadki nie zdecydowały się zatańczyć. Sarajewo 2013, pamiętam!

Kuba
„Cuba libre!” woła wodzirej, bo pewnie też by się napił… Muzyka za to od czapy.

Japonia
Geograficznie to nie ma sensu, ale odnaleźli się gdzieś obok Malezyjczyków.

USA/Palestyna
Muhammad Assaf – „Moja krew jest palestyńska”
To byli amerykańscy Palestyńczycy, więc wystąpili pod dwiema flagami. Ciekawe, na kogo głosowali - Trump czy Harris?

Anglia
Bee Gees – „Stayin’ Alive”
Mając do wyboru tyle muzyki z Anglii, DJ wybrał zespół, który kojarzy się głównie z Australią i Stanami Zjednoczonymi (a i piosenka o Nowym Jorku przecież).

Holandia
Ukryci w depresji z prawej strony rufy.

Serbia
Normalnie, jakbym oglądał Franka Dolasa tańczącego w Jugosławii na oczach stojących po drugiej stronie szlabanu gestapowców.

Czarnogóra
Od razu przeszliśmy do Czarnogóry. Coś w tym musi być, skoro państwo o nazwie Serbia i Czarnogóra w latach 2003-2006 było ostatnim tchnieniem Jugosławii.

Rumunia
Jador, Costi, Vladuta Lupau – „Mare e lumea”
Wyjechałem pomiędzy obcokrajowców
Przekraczałem granice
W deszczu i w wietrze
Jestem dumny, że jestem Rumunem

Rosja
Brawo bili chyba sami sobie. Do tego „Kalinka” w jakiejś ohydnej angielskiej wersji. I tak sobie myślę, że chuje nie mają wstydu wyjść i tańczyć nam przed oczami.

Kazachstan
Dieta KZ – „Leila”
Tańcząca Kazaszka dużo ładniejsza od wybranej muzyki.

Kongo
Taniec prawie etniczny w wykonaniu młodego małżeństwa.

Ghana
Stonebwoy, Davido – „Activate”
To by się Marcin Kydryński zniesmaczył na taki wybór, bo w Afryce Zachodniej naprawdę mają lepszą muzykę.

Ekwador
Jayac – „Zapateando Juyayay”
Ekwadorczycy stanęli na wysokości (nomen omen, bo to Andy) zadania.

Turcja
Aneks lokalny – tańce ludowe gospodarzy.


„We Are the World”
Na koniec wodzirej odesłał nas do domu z przesłaniem pokoju. Znaki – dziś zmarł Quincy Jones, który w 1985 roku był producentem tej piosenki.


Ciekawe, jak prowadzącemu poszło na dolnym pokładzie, który, jak donieśli nasi wysłannicy, wypełniony był w całości męską publicznością z Indii.

No dobra, połowę rozrywki zapewniliśmy sobie sami, a co dali od siebie organizatorzy?

Taniec derwisza:


Tańce tureckie:


Oczywiście taniec brzucha:


I mrożący krew w żyłach spektakl z nożownikiem. W roli żywej (również po akcji) tarczy nasza Wioletta:



piątek, 1 listopada 2024

Z miłości do Lizbony

1 listopada to odpowiedni dzień na dokończenie tłumaczenia piosenki ociekającej miłością do Lizbony.

Dlaczego właśnie ten dzień? Dokładnie w dniu Wszystkich Świętych 269 lat temu miasto zostało totalnie zniszczone w wyniku trzęsienia ziemi. Symbolem tego kataklizmu jest nieodbudowany kościół klasztoru karmelitów w centrum miasta.

Zakon karmelitów to po portugalsku Convento do Carmo, natomiast piosenkę „Lisboa, Menina e Moça”, bo o niej dziś mowa, wykonywał Carlos do Carmo. Karmelici noszą nazwę od związanej z kultem Maryi góry Karmel w Ziemi Świętej. Jak rozumiem, nazwisko Carmo oznacza „karmelita” (bo przecież nie „karmel” – góra Karmel nie ma związku z palonym cukrem, który po portugalsku nazywa się „caramel”, co w językach romańskich i potem w innych wywodzi się prawdopodobnie z greki przez późną łacinę i oznacza trzcinę cukrową, sprowadzoną do Europy przez Arabów z dalekiej Azji pod koniec I tysiąclecia).

Wracajmy do tematu. Tekst do piosenki „Lisboa, Menina e Moça” napisało aż trzech autorów – José Carlos Ary dos Santos, Joaquim Pessoa (o ile wiem, bez związków z Fernando Pessoą, słynnym portugalskim poetą) i Fernando Tordo. Natomiast muzykę skomponował Paulo de Carvalho i to był w 1976 roku jego debiut w tej roli.


Wcześniej de Carvalho był po prostu piosenkarzem. Przypadkowo trafił na zawsze do historii Portugalii. 6 kwietnia 1974 roku zajął dwunaste miejsce na Konkursie Piosenki Eurowizji z utworem „E Depois do Adeus”, co jeszcze nie dało mu przepustki do wieczności. Wyemitowanie tej piosenki 24 kwietnia o godzinie 22:55 w jednej z lizbońskich rozgłośni było sygnałem dla żołnierzy Ruchu Sił Zbrojnych do udania się na pozycje. Piosenka, mimo treści mówiącej o pożegnaniu, była bezpieczna, nikt by się nie zorientował, gdyby akcja została cofnięta (rewolucjonistami dowodził Otelo Saraiva de Carvalho, ale to przypadkowa zbieżność nazwiska z piosenkarzem – Carvalho oznacza „dąb”, u nas w historii też było kilku Dąbrowskich). Dopiero następny utwór, nadany dwadzieścia minut po północy w Rádio Renascença, oznaczał sytuację bez odwrotu. Była to zakazana przez cenzurę, bo mówiąca niebezpiecznie o braterstwie ludzi, piosenka „Grândola, Vila Morena”, którą napisał i wykonywał José Afonso. Po jej nadaniu rewolucjoniści zaczęli zajmować rządowe budynki. I to był początek rewolucji goździków, która przywróciła Portugalczykom wolność po czterdziestu latach rządów faszystowsko nawiedzonych zjebów.


Znów musimy jednak wrócić do tematu, czyli do piosenki „Lisboa, Menina e Moça”. Słuchałem jej w Lizbonie kilkakrotnie, jest jazdą obowiązkową w czasie koncertów fado. Mieści się w tej stylistyce doskonale – zgodnie z kanonem opowiada o miłości do Lizbony, jest wspomniana Alfama i inne miejsca w mieście.
6 listopada 2021 roku w klubie Canto da Atalaia znałem ją już prawie na pamięć:


Gdy na zamku wspieram swój łokieć
I Alfamie przyglądam się
To o morzu snuje historie
Błękitne jest

Na Ribeirze składam swą głowę
I poduszkę mam nad Tagiem
Prześcieradło w pośpiechu haftuję
Pocałunki z batystu składam

Lizbono, dziewczyno i panno, dziewczyno
Twe światło me oczy widzą tak czysto
Twe wzgórza jak piersi, jak wino
Do drzwi twoich przywiodła mnie czułość

To miasto uszyte ze światła
Jak ręcznik nad morze rzucony
Lizbono, dziewczyno i panno, kochana
To miasto jest życiem moim

Przez Terreiro przechodzę ciebie
Wtem na Graça widzę cię nagą
Kiedy gołąb mruga z uśmiechem
Z ulicy jesteś tą damą

I marzenia w najwyższej dzielnicy
By zrozumieć, gdy fado da znak
Wszystkie tego życia procenty
Sprawiają, że śpiewam tak

Lizbono, dziewczyno i panno, dziewczyno
Twe światło me oczy widzą tak czysto
Twe wzgórza jak piersi, jak wino
Do drzwi twoich przywiodła mnie czułość

To miasto uszyte ze światła
Jak ręcznik nad morze rzucony
Lizbono, dziewczyno i panno, kochana
To miasto jest życiem moim

Lizbono, na miłość wydana
Chcę w rękach moich ją koić
Lizbono, dziewczyno i panno, kochana
To miasto jest życiem moim

Olsztyn, 16.10.2022, 1.11.2024

Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek