piątek, 19 grudnia 2025

A to echo grało

Na tym koncercie z przyczyn oczywistych nie mogłem być obiektywny, dlatego poprzestanę na lapidarnej relacji.

Dziś w Olsztynie w sali im. Anny Wasilewskiej wystąpił zespół The Echoes Project. Na scenie pojawiło się łącznie dziewięć osób.


W pierwszej części zespół zagrał całą płytę „The Dark Side of the Moon”, m.in. „Eclipse”:

W drugiej części zespół zagrał całą płytę „Wish You Were Here”, m.in. „Have a Cigar”:


W trzeciej części zespół zagrał bis, czyli utwór „Echoes”.

A skrót całości brzmi tak:


Refleksja końcowa – w Polsce gra kilka zespołów grających muzykę zespołu Pink Floyd, każdy inaczej, co samo w sobie jest oczywistą wartością. Dla każdego wystarczy miejsca.

niedziela, 14 grudnia 2025

Czy ktoś widział barstuka?

Nie wiem dlaczego organizatorzy przestali numerować Warmińskie Jarmarki Świąteczne, ale pozwolę sobie zauważyć, że to już trzynasta edycja. Oczywiście udana.


Jak ukryć nieatrakcyjną dziurę w środku miasta? Wyeksponować!

Barstuki do nas nie wyszły…

… może znajdziemy je w którymś z regionalnych wydawnictw komiksowych kupionych na stoisku u Majki i Rafała?

Ludzi jak zawsze nie zabrakło.

To jest św. Mikołaj na miarę naszych możliwości.

Całość efektowna, sprzedawcy na stoiskach nawet ostatniego zimnego dnia sympatyczni, grzaniec od Andre wybitny, makowiec pyszny, ludzie się nie popychają. Komu się nie podoba, ten bałwan.

Nam się podobało, pozdrawiamy w świątecznym nastroju!


Kącik filmowy:

sobota, 29 listopada 2025

Pan się nie boi jeść w Hanoi

Czy w Hanoi mi smakowało? Zacznijmy od tego, że spodziewałem się potraw robiących kubkom smakowym jesień średniowiecza. Niestety (na szczęście?) nie było aż tak ostro, jak w Indiach czy w Tajlandii. Kuchnia Wietnamu jest bardzo zregionalizowana, może muszę pojechać do Sajgonu?


Kilka godzin po przylocie zaczęliśmy od prostej klasyki, czyli kanapek w lokalu The Banhmi By Kun tuż obok naszego hotelu.
bánh mì tôm sốt phô mai
kanapka z krewetkami i serem
79 tys. dongów
ocena 3/10

bánh mì bò phô mai
kanapka z wołowiną i serem
70 tys. dongów
ocena 4/10

Nad jeziorem Hoàn Kiếm zasiadamy w Lake View Side Restaurant.
phô cuốn
smażona wołowina z miętą i kolendrą, sałatą i kiełkami, zawinięte w miękkie płaty makaronu ryżowego, a do tego mieszanka sosu rybnego, octu, cukru, czosnku i chili
125 tys. dongów
ocena 5/10

bánh xèo gần chrupki
naleśnik z kurczakiem, który szefowa pokroiła nożyczkami (!), a następnie poinstruowała mnie, że powinienem te kawałki dekorować sałatą i ziołami, następnie zawijać w papier ryżowy i przed konsumpcją maczać w miseczce
135 tys. dongów
ocena 5/10

bún chả nem
makaron ryżowy z grillowaną wieprzowiną, kotlecikami i sajgonkami
175 tys. dongów
ocena 5/10

Pora na pierwszą kawę na słodko, zasiadamy do niej przy ul. Mã Mây.
cà phê trứng
kawa jajeczna, czyli z koglem-moglem
50 tys. dongów
ocena 9/10

Najlepsze jakościowo, najsmaczniejsze rzeczy jedliśmy w Dương's Restaurant (nieprzypadkowo mają dwie rekomendacje Michelina). Byliśmy tam kilka razy. Podczas pierwszej wizyty postanowiliśmy sprawdzić ich przekrojowo i zamówiliśmy dwa czteroczęściowe zestawy – tradycyjny nr 1 i tradycyjny nr 2, różniące się tylko w pozycji „danie główne”.
Przystawka:
nem 2 kiểu phục vụ với chấm chua ngọt
sajgonki na dwa sposoby (mięsny i z krewetką) z sosem słodko-kwaśnym
ocena 8/10

Zupa:
phở bò đặc biệt
phở z wołowiną, czyli tutejsza klasyka klasyk
ocena 10/10


Danie główne:
bún chả
makaron ryżowy z grillowanymi kotlecikami z wieprzowiny, podawanymi na łodygach trawy cytrynowej, plus oczywiście sos rybny
ocena 9/10

dla mnie - chả cá lã vọng
grillowany sum (w postaci pasztecików, czyli po prostu mielonych kotletów rybnych smażonych w głębokim tłuszczu), sos krewetkowy, makaron ryżowy, cebula
ocena 7/10

Deser:
bánh mousse socola phục vụ với kem que
ciastko z musem czekoladowym podawane z lodami
ocena 6/10

Zestaw 1 (ten z daniem głównym mięsnym) – 420 tys. dongów.
Zestaw 2 (ten z daniem głównym rybnym) – 450 tys. dongów.

Po takim obiedzie pora na wiadomą kawę. Zasiadamy do niej w Boulevard Coffee, na rogu naszej ulicy.
cà phê trứng
kawa jajeczna, czyli z koglem-moglem
50 tys. dongów
ocena 10/10
Oddajmy głos smakoszce:


Następnego dnia wracamy do Dương's Restaurant. Tym razem skromniej. Oprócz klasycznego phở i naleśnika zawijanego w papier, dwie nowe rzeczy:

nộm xoài xanh với hải sản
sałatka z mango i owocami morza
150 tys. dongów
ocena 7/10

phở chay
wegetariańskie phở
130 tys. dongów
ocena 8/10

Przypadkiem (musieliśmy godzinę czekać na otwarcie pagody, a zupełnie nie było gdzie się podziać w cokolwiek nieprzyjemnej okolicy) trafiamy na… pizzę. Lokal nazywa się Pizza Parma.
pizza diavola
220 tys. dongów
ocena 7/10

Wpadamy wypróbować phở do innego lokalu. Jego nazwa mówi wszystko: Phở Bò, Bún Chả & Nem.
phở bò
phở z wołowiną
110 tys. dogów
ocena 8/10

bún chả
kotleciki wieprzowe, sałata, zioła, makaron ryżowy i trochę wywaru na dnie
100 tys. dongów
ocena 8/10

Kolację na statku omawiam oddzielnie. Po powrocie z zatoki Hạ Long idziemy do jeszcze innego lokalu z kulinarnymi klasykami. Jeszcze nie jest to może uliczne jedzenie, ale w Bún Chả Cội jesteśmy jedną nogą na ulicy.
bún chả hạnh phúc
kotleciki wieprzowe, sałata, zioła, makaron ryżowy i trochę więcej niż gdzie indziej wywaru na dnie
105 tys. dongów
ocena 7/10

phở bò
phở z wołowiną
105 tys. dongów
ocena 7/10

Tuż obok jest Cafe Giang, czyli lokal serwujący od 1946 r. kawę z jajkiem. Miejsce obowiązkowe. Choć nauczyliśmy się już unikać takich przereklamowanych miejsc, to zrobiliśmy wyjątek.


phê trứng
kawa jajeczna, czyli z koglem-moglem
50 tys. dongów
ocena 9/10

Trzecia wizyta w Dương's Restaurant. Dwie znane rzeczy (bánh xèo gần, czyli naleśnik oraz phở bò đặc biệt, czyli zupa zup) i dwie rzeczy spoza mainstreamu:
gà cuốn nâm bô lô
roladki z kurczaka z nadzieniem grzybowym
180 tys. dongów
ocena 5/10

thăn nội bò úc midfield
australijska wołowina tenderloin midfield
550 tys. dongów
ocena 8/10

Pora na kolejną wietnamską klasykę, czyli kawę z solą. Zamawiamy ją w 80plus Coffee Roastery.
ngá coffe
kawa, skondensowane mleko, solona pianka mleczna
50 tys. dongów
ocena 10/10

Na kolejny obiad zaglądamy do Hanoi Oriana Restaurant, czyli do konkurencji naszego hotelu. Z ciekawości, na ósme piętro.
nem lụi
grillowane szaszłyki z mielonej wieprzowiny, owinięte na łodygach trawy cytrynowej
129 tys. dongów
ocena 6/10

deep fried noodle
129 tys. dongów
ocena 6/10

W The Sipping Bar nad jeziorem Bay Mẫu spróbowaliśmy jeszcze czegoś innego…
matcha latte
kawa latte z matchą
65 tys. dongów
ocena 1/10


Pora na najtańszą przyjemność. Nabywaliśmy ją kilkakrotnie w King Roti Hàng Gai, za pierwszym razem dziwiąc się, czemu do ulicznego okienka ustawia się taka kolejka… A potem spożywaliśmy na ławeczce (jak się człowiek dopchał) nad jeziorem Hoàn Kiếm z widokiem na most Thê Húc.
roti
20 tys. dongów
ocena 9/10
Nazwa może być nieco myląca dla kogoś, kto, jak ja, był w Indiach. Więc w tym przypadku nie mylmy roti z ćapati. Tu mamy do czynienia ze słodką bułką – nie wiem, na czym wyrosłą, ale nie na drożdżach, z wierzchu nieco chrupką i smakującą na tym wierzchu niczym górna warstwa crème brûlée, z nadzieniem do wyboru – czekoladowym, waniliowym, matchą, słonym karmelem itp.

Pora się coś napić, na przykład nad jeziorem Hồ Tây. Zamówienie w lokaliku Mỏm Coffee & Tea + fajna miejscówka w siłce na świeżym (no, bez przesady) powietrzu.
trà xoài chanh leo
herbata mrożona z mango i marakują
45 tys. dongów
ocena 9/10

Z ciekawości poszliśmy jeszcze do Hanoi Corner Restaurant, by spróbować czegoś innego.
mực chiên bơ phuc vu kèm salad và khoai chiên
kalmary smażone na maśle podawane z sałatką i frytkami
169 tys. dongów
ocena 6/10

củ sen kẹp thịt chiên với mỡ hành
smażony korzeń lotosu z sosem mięsno-cebulowym
149 tys. dongów
ocena 6/10

bò xào sả ớt
smażona wołowina z trawą cytrynową i chili
169 tys. dongów
ocena 6/10

cơm rang tôm hoặc bò dưa phô mai
smażony ryż z krewetkami z ananasem i serem
189 tys. dongów
ocena 6/10


Finiszujemy w Dương's Restaurant, gdzie po prostu było najsmaczniej.
nem chiên Hà Nội
smażone sajgonki z Hanoi
120 tys. dongów
ocena 8/10

bún chả Hà Nội
makaron ryżowy z grillowanymi kotlecikami z wieprzowiny, podawanymi na łodygach trawy cytrynowej
190 tys. dongów
ocena 9/10

Jeśli chodzi o higienę, to od razu wyjaśniam, że obyło się bez żadnych incydentów. Nie staraliśmy się jeść na siłę „jak lokalsi”, więc może dopiero w takim miejscu zmierzylibyśmy się z tutejszą florą (a widzieliśmy jeszcze bardziej proletariackie).

Takie obrazki widziałem w Indiach, Nepalu, Egipcie, Bośni – wietnamskie nie robią więc na mnie wrażenia. Co ciekawe, przy tym mięsie nic nie latało, mimo temperatury około 25 stopni.

I spójrzmy jeszcze na to, czyli vatowski rachunek. Dostałem je dosłownie wszędzie – w dużej restauracji i małej budce. Zestawiam to sobie w głowie z zeszłoroczną wizytą w Grecji, gdzie w połowie restauracji dawali kwitek pisany ręcznie na jakimś blankieciku (podobne wspomnienia mam z Hiszpanii czy Włoch). Ciekawe…


I jak jesteśmy przy tych rachunkach grozy, to ceny dzielimy przez 7000.

PS
Przypomniało mi się, że w marcu na Majorce mieliśmy azjatycką rozbiegówkę – w tamtejszej restauracji Made In China podali nam rollito vietnamita. Czyli nem.