Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedno którą, bo ważny dla mnie był nie cel, nie kres, nie meta, ale sam niemal mistyczny i transcendentny akt przekroczenia granicy.
(Ryszard KAPUŚCIŃSKI, „Podróże z Herodotem”)
W trzeciej części zespół zagrał bis, czyli utwór „Echoes”.
A skrót całości brzmi tak:
Refleksja końcowa – w Polsce gra kilka zespołów grających muzykę zespołu Pink Floyd, każdy inaczej, co samo w sobie jest oczywistą wartością. Dla każdego wystarczy miejsca.
Nie wiem dlaczego organizatorzy przestali numerować Warmińskie Jarmarki Świąteczne, ale pozwolę sobie zauważyć, że to już trzynasta edycja. Oczywiście udana.
Jak ukryć nieatrakcyjną dziurę w środku miasta? Wyeksponować!
Barstuki do nas nie wyszły…
… może znajdziemy je w którymś z regionalnych wydawnictw komiksowych kupionych na stoisku u Majki i Rafała?
Ludzi jak zawsze nie zabrakło.
To jest św. Mikołaj na miarę naszych możliwości.
Całość efektowna, sprzedawcy na stoiskach nawet ostatniego zimnego dnia sympatyczni, grzaniec od Andre wybitny, makowiec pyszny, ludzie się nie popychają. Komu się nie podoba, ten bałwan.
Nam się podobało, pozdrawiamy w świątecznym nastroju!
Czy w Hanoi mi smakowało? Zacznijmy od tego, że spodziewałem się potraw robiących kubkom smakowym jesień średniowiecza. Niestety (na szczęście?) nie było aż tak ostro, jak w Indiach czy w Tajlandii. Kuchnia Wietnamu jest bardzo zregionalizowana, może muszę pojechać do Sajgonu?
Kilka godzin po przylocie zaczęliśmy od prostej klasyki, czyli kanapek w lokalu The Banhmi By Kun tuż obok naszego hotelu. bánh mì tôm sốt phô mai kanapka z krewetkami i serem 79 tys. dongów ocena 3/10
bánh mì bò phô mai kanapka z wołowiną i serem 70 tys. dongów ocena 4/10
Nad jeziorem Hoàn Kiếm zasiadamy w Lake View Side Restaurant. phô cuốn smażona wołowina z miętą i kolendrą, sałatą i kiełkami, zawinięte w miękkie płaty makaronu ryżowego, a do tego mieszanka sosu rybnego, octu, cukru, czosnku i chili 125 tys. dongów
ocena 5/10
bánh xèo gần
chrupki naleśnik z kurczakiem, który szefowa pokroiła nożyczkami (!), a następnie poinstruowała mnie, że powinienem te kawałki dekorować sałatą i ziołami, następnie zawijać w papier ryżowy i przed konsumpcją maczać w miseczce 135 tys. dongów
ocena 5/10
bún chả nem makaron ryżowy z grillowaną wieprzowiną, kotlecikami i sajgonkami 175 tys. dongów
ocena 5/10
Pora na pierwszą kawę na słodko, zasiadamy do niej przy ul. Mã Mây. cà phê trứng kawa jajeczna, czyli z koglem-moglem 50 tys. dongów
ocena 9/10
Najlepsze jakościowo, najsmaczniejsze rzeczy jedliśmy w Dương's Restaurant (nieprzypadkowo mają dwie rekomendacje Michelina). Byliśmy tam kilka razy.
Podczas pierwszej wizyty postanowiliśmy sprawdzić ich przekrojowo i zamówiliśmy dwa czteroczęściowe zestawy – tradycyjny nr 1 i tradycyjny nr 2, różniące się tylko w pozycji „danie główne”. Przystawka: nem 2 kiểu phục vụ với chấm chua ngọt sajgonki na dwa sposoby (mięsny i z krewetką) z sosem słodko-kwaśnym ocena 8/10
Zupa: phở bò đặc biệt phở z wołowiną, czyli tutejsza klasyka klasyk
ocena 10/10
Danie główne: bún chả makaron ryżowy z grillowanymi kotlecikami z wieprzowiny, podawanymi na łodygach trawy cytrynowej, plus oczywiście sos rybny
ocena 9/10
dla mnie - chả cá lã vọng grillowany sum (w postaci pasztecików, czyli po prostu mielonych kotletów rybnych smażonych w głębokim tłuszczu), sos krewetkowy, makaron ryżowy, cebula
ocena 7/10
Deser: bánh mousse socola phục vụ với kem que ciastko z musem czekoladowym podawane z lodami
ocena 6/10
Zestaw 1 (ten z daniem głównym mięsnym) – 420 tys. dongów. Zestaw 2 (ten z daniem głównym rybnym) – 450 tys. dongów.
Po takim obiedzie pora na wiadomą kawę. Zasiadamy do niej w Boulevard Coffee, na rogu naszej ulicy. cà phê trứng kawa jajeczna, czyli z koglem-moglem 50 tys. dongów ocena 10/10 Oddajmy głos smakoszce:
Następnego dnia wracamy do Dương's Restaurant. Tym razem skromniej. Oprócz klasycznego phở i naleśnika zawijanego w papier, dwie nowe rzeczy:
nộm xoài xanh với hải sản sałatka z mango i owocami morza 150 tys. dongów
ocena 7/10
phở chay wegetariańskie phở 130 tys. dongów
ocena 8/10
Przypadkiem (musieliśmy godzinę czekać na otwarcie pagody, a zupełnie nie było gdzie się podziać w cokolwiek nieprzyjemnej okolicy) trafiamy na… pizzę. Lokal nazywa się Pizza Parma. pizza diavola 220 tys. dongów
ocena 7/10
Wpadamy wypróbować phở do innego lokalu. Jego nazwa mówi wszystko: Phở Bò, Bún Chả & Nem. phở bò phở z wołowiną 110 tys. dogów
ocena 8/10
bún chả kotleciki wieprzowe, sałata, zioła, makaron ryżowy i trochę wywaru na dnie 100 tys. dongów
ocena 8/10
Kolację na statku omawiam oddzielnie.
Po powrocie z zatoki Hạ Long idziemy do jeszcze innego lokalu z kulinarnymi klasykami. Jeszcze nie jest to może uliczne jedzenie, ale w Bún Chả Cội jesteśmy jedną nogą na ulicy. bún chả hạnh phúc kotleciki wieprzowe, sałata, zioła, makaron ryżowy i trochę więcej niż gdzie indziej wywaru na dnie 105 tys. dongów ocena 7/10
phở bò phở z wołowiną 105 tys. dongów
ocena 7/10
Tuż obok jest Cafe Giang, czyli lokal serwujący od 1946 r. kawę z jajkiem. Miejsce obowiązkowe. Choć nauczyliśmy się już unikać takich przereklamowanych miejsc, to zrobiliśmy wyjątek.
cà
phê trứng kawa jajeczna, czyli z koglem-moglem 50 tys. dongów
ocena 9/10
Trzecia wizyta w Dương's Restaurant. Dwie znane rzeczy (bánh xèo gần, czyli naleśnik oraz phở bò đặc biệt, czyli zupa zup) i dwie rzeczy spoza mainstreamu: gà cuốn nâm bô lô roladki z kurczaka z nadzieniem grzybowym 180 tys. dongów
Pora na kolejną wietnamską klasykę, czyli kawę z solą. Zamawiamy ją w 80plus Coffee Roastery. ngá coffe kawa, skondensowane mleko, solona pianka mleczna 50 tys. dongów
ocena 10/10
Na kolejny obiad zaglądamy do Hanoi Oriana Restaurant, czyli do konkurencji naszego hotelu. Z ciekawości, na ósme piętro. nem lụi grillowane szaszłyki z mielonej wieprzowiny, owinięte na łodygach trawy cytrynowej 129 tys. dongów
ocena 6/10
deep fried noodle 129 tys. dongów
ocena 6/10
W The Sipping Bar nad jeziorem Bay Mẫu spróbowaliśmy jeszcze czegoś innego… matcha latte kawa latte z matchą 65 tys. dongów
ocena 1/10
Pora na najtańszą przyjemność. Nabywaliśmy ją kilkakrotnie w King Roti Hàng Gai, za pierwszym razem dziwiąc się, czemu do ulicznego okienka ustawia się taka kolejka… A potem spożywaliśmy na ławeczce (jak się człowiek dopchał) nad jeziorem Hoàn Kiếm z widokiem na most Thê Húc. roti 20 tys. dongów ocena 9/10 Nazwa może być nieco myląca dla kogoś, kto, jak ja, był w Indiach. Więc w tym przypadku nie mylmy roti z ćapati. Tu mamy do czynienia ze słodką bułką – nie wiem, na czym wyrosłą, ale nie na drożdżach, z wierzchu nieco chrupką i smakującą na tym wierzchu niczym górna warstwa crème brûlée, z nadzieniem do wyboru – czekoladowym, waniliowym, matchą, słonym karmelem itp.
Pora się coś napić, na przykład nad jeziorem Hồ Tây. Zamówienie w lokaliku Mỏm Coffee & Tea + fajna miejscówka w siłce na świeżym (no, bez przesady) powietrzu. trà xoài chanh leo herbata mrożona z mango i marakują 45 tys. dongów
ocena 9/10
Z ciekawości poszliśmy jeszcze do Hanoi Corner Restaurant, by spróbować czegoś innego. mực chiên bơ phuc vu kèm salad và khoai chiên kalmary smażone na maśle podawane z sałatką i frytkami 169 tys. dongów
ocena 6/10
củ sen kẹp thịt chiên với mỡ hành smażony korzeń lotosu z sosem mięsno-cebulowym 149 tys. dongów
ocena 6/10
bò xào sả ớt smażona wołowina z trawą cytrynową i chili 169 tys. dongów
ocena 6/10
cơm rang tôm hoặc bò dưa phô mai smażony ryż z krewetkami z ananasem i serem 189 tys. dongów ocena 6/10
Finiszujemy w Dương's Restaurant, gdzie po prostu było najsmaczniej. nem chiên Hà Nội smażone sajgonki z Hanoi 120 tys. dongów
ocena 8/10
bún chả Hà Nội makaron ryżowy z grillowanymi kotlecikami z wieprzowiny, podawanymi na łodygach trawy cytrynowej 190 tys. dongów
ocena 9/10
Jeśli chodzi o higienę, to od razu wyjaśniam, że obyło się bez żadnych incydentów. Nie staraliśmy się jeść na siłę „jak lokalsi”, więc może dopiero w takim miejscu zmierzylibyśmy się z tutejszą florą (a widzieliśmy jeszcze bardziej proletariackie).
Takie obrazki widziałem w Indiach, Nepalu, Egipcie, Bośni – wietnamskie nie robią więc na mnie wrażenia. Co ciekawe, przy tym mięsie nic nie latało, mimo temperatury około 25 stopni.
I spójrzmy jeszcze na to, czyli vatowski rachunek. Dostałem je dosłownie wszędzie – w dużej restauracji i małej budce. Zestawiam to sobie w głowie z zeszłoroczną wizytą w Grecji, gdzie w połowie restauracji dawali kwitek pisany ręcznie na jakimś blankieciku (podobne wspomnienia mam z Hiszpanii czy Włoch). Ciekawe…
I jak jesteśmy przy tych rachunkach grozy, to ceny dzielimy przez 7000.
PS Przypomniało mi się, że w marcu na Majorce mieliśmy azjatycką rozbiegówkę – w tamtejszej restauracji Made In China podali nam rollito vietnamita. Czyli nem.