niedziela, 31 grudnia 2023

Moja lista przebojów 2023 roku

Na miejscu 10.:
Bezscennie

Występów publicznych w tym roku w zasadzie żadnych. Jako namiastka wygłupy nad morzem:


I nowa tradycja (nowa dla mnie) – domówkowy koncert niepodległościowy, gdzie już drugi raz nie brałem jeńców, czyli nie przejmowałem się czy stracę głos w trzecim, czy trzydziestym trzecim utworze.

Na miejscu 9.:
Wiadoma rzecz, stolica

Tegoroczny styczniowy wypad koncertowo-teatralno-muzealno-gastronomiczny do stolicy (a to nie ostatnia stolica w tym roku) bardzo udany:
- Raphael Rogiński w SPATiF-ie


- Szekspir zmontowany w Teatrze Polonia

- Janda z trupem w Och-Teatrze
- Muzeum Powstania Warszawskiego
- Muzeum Historii Żydów Polskich Polin

Na miejscu 8.:
No i gitara

Z okazji urodzin nowa przyjaciółka koreańsko-indonezyjska.


Pod choinką natomiast niemiecka przeszkadzajka.

Na miejscu 7.:
Nie tylko piosenki

W tym roku napisałem tylko półtora nowej piosenki.

Ta cała to podsumowanie koncertu Kuby Sienkiewicza.


A połówka to czwarty tekst do trzech zeszłorocznych piosenek politycznych z wykorzystaniem tej samej melodii.


Mam za to na koncie debiucik dramaturgiczny, czyli tekst „Mów do mnie”, który zaprezentował czterokrotnie na koncertach z okazji 50-lecia „The Dark Side of the Moon” profesjonalista Maciej Mydlak (znowu z Jaracza).


Moja amatorska wersja:


Jest jeszcze jeden tekst, który zredagowałem i opublikowałem po 35 latach. Taki pure nonsense dla ubogich.


Na miejscu 6.:
Deflacja tłumaczeń

Gdybym był prezesem wiodącego banku centralnego na świecie, napisałbym, że w tym roku przetłumaczyłem 31 proc. więcej piosenek niż w poprzednim. To prawda, ale prawdą jest również to, że to było o 71 proc. mniej niż w rekordowym 2013 roku. Czyli, napiszmy to w końcu, w tym roku tylko 17.
Ba, miałem w planach dokończyć w tym roku trzy płyty Beatlesów. W przypadku „Please Please Me” (60-lecie) zabrakło czterech utworów z czternastu. W przypadku „With the Beatles” (60-lecie) zabrakło dziewięciu utworów z czternastu. W przypadku „White Album” (55-lecie) zabrakło szesnastu utworów z trzydziestu. Skandal. Pewnym pocieszeniem jest pozycja 2., ale to był powrót do wspomnianego rekordowego roku.

Fuso orario w świetle księżyca (Måneskin – Timezone)
Pociąg do powiększenia (The Yardbirds – Train Kept A-Rollin')
Sha la la la la (The Beatles – Baby It's You)
Pożyczeni chłopcy (The Beatles – Boys)
Bilet na ciemną stronę (The Beatles – Ticket to Ride)
Trzy kolory (Donovan – Colours)
Proszę, zrób mi dobrze (The Beatles – Please Please Me)
Smak miodu (The Beatles – A Taste of Honey)
Tańcz i krzycz z gołą klatą (The Beatles – Twist and Shout)
Rycerzyk pikowego asa (Motörhead – Ace of Spades)
Ciężar Robbiego (The Band – Weight)
Smutno mi, Grzegorzu (The Yardbirds – Still I'm Sad)
Tylko świnie (The Beatles – Piggies)
Idzie młody, genialny (Simon and Garfunkel – The 59th Street Bridge Song (Feelin' Groovy))
Nie złoszczę się na premierze Stonesów (The Rolling Stones – Angry)
Od czasu do czasu tłumaczę (The Beatles – Now and Then)
Pieniądze albo miłość! (The Beatles – Money (That's What I Want))

Na miejscu 5.:
Koncertacje i inne atrakcje

Rok dość bogaty koncertowo, ze szczególnym uwzględnieniem pozycji 3.

Pierwszy raz w SPATiF-ie i pierwszy raz na koncercie Raphaela Rogińskiego.

Dla odmiany kolejny raz na Scenie Zgrzyt i kolejny raz na koncercie The Doctors. W największą euforię wprawiło mnie zagranie przez panów medyków „I Saw Her Standing There”. Tego dnia mijało dokładnie 60 lat od chwili, gdy Beatlesi weszli do studia EMI, by zarejestrować w niecałe dziesięć godzin album „Please Please Me”, która rozpoczyna się właśnie tą piosenką.


Całkiem nie pierwszy raz w Gietrzwałdzie i całkiem nie pierwszy raz oko w oko z Kubą Sienkiewiczem. Koncert tak udany, że kupiłem sobie płytę z rąk artysty i napisałem okolicznościową piosenkę, o czym wspominałem już przy pozycji 7.

Trzykrotnie (!) partycypowałem w występach Zarazy. Pierwszy raz w Kamienicy Naujacka (można było zobaczyć jeszcze innych olsztyńskich artystów), gdzie ansambl zagrał totalnie akustycznie.


Drugi raz w radiu UWM FM. Tu było już unpludżed. I równie kameralnie – cała publiczność i cały zespół na pamiątkowej fotografii.

Trzeci raz wylądował na miejscu 3.

Koncertowych wspomnień czar, czyli wizyta w sali koncertowej Państwowej Szkoły Muzycznej, gdzie kiedyś urzędowała kątem filharmonia. Tym razem był to koncert dyplomowy zdolnej latorośli znajomych.


I inne wspomnienia, czyli ponownie po 29 latach na koncercie Lecha Janerki.

Dawka przypominająca The Doctors, tym razem w niezawodnej Sowie. Nawet dali mi zapowiedzieć występ.

A jak Sowa, to od czasu do czasu musi być Bukartyk.


Dzień później w amfiteatrze Rita Pax, czyli rześkie wersje utworów Breakoutów. Było wszystko, co trzeba!


Na koncert Jethro Tull wybierałem się od dekady. Aż się wybrałem. Do Bydgoszczy będę jeździł!

Nie tak długo, ale też kilka lat nie mogłem trafić na występ olsztyńskiego zespołu MC Kwadrat. Wiadomo, pod latarnią najciemniej. Ale w planetarium jaśniej.


A może by tak wpaść na koncert do klubu, w którym Linda Keith, dziewczyna Keitha Richardsa, poznała Jimmiego Hendriksa z Chasem Chandlerem? Proszę bardzo, w Cafe Wha? zespół Snack Cat toczy bitwę Beatles vs. Stones.


A może by wpaść do Carnegie Hall i posłuchać Branforda Marsalisa? Łaj not, wystarczy wsiąść do linii E nowojorskiego metra.

A może wpaść do słynnego klubu jazzowego Birdland i posłuchać czegokolwiek? Niestety, to nie był jazz, ale nie ma co narzekać, bo klub też nieoryginalny.


A może zajrzeć na Broadway i zobaczyć „Moulin Rouge!”? Klękajcie narody…

A może by wpaść na kameralny koncert The Rolling Stones do klubu Racket? Chętnie, ale to było wydarzenie tajne przez poufne dla wąskiej grupy nowojorskiej śmietanki celebryckiej. Ze złości przetłumaczyłem najnowszą piosenkę Stonesów o adekwatnym tytule.

Równie niecodzienna sytuacja kilka tygodni później w Sztokholmie. Byłem na koncercie całe czternaście sekund. Prom nie będzie czekał.


Długo i do syta posłuchałem za to Spiętego.

W ramach aneksu do tej pozycji zaglądam tam, gdzie nie hałasują. Banksy w Olsztynie, czyli jak zarobić na antykonsumpcjonizmie.

Niezbyt udana wizyta w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej. Ale dinozaura mają długiego.


Bardzo udana wizyta w Museum of Modern Art.

Jeszcze bardziej udana wizyta w Metropolitan Museum of Art.


Hard Rock Cafe to też poniekąd izba pamięci z licznymi artefaktami.


Europejskie Centrum Solidarności zwiedzane trzy tygodnie po wyborach smakowało podwójnie dobrze.

Na miejscu 4.:
I cóż, że ze Sztokholmu

W Szwecji już byłem, ale w Sztokholmie jeszcze nie. Udało się nadrobić tę zaległość.

Na miejscu 3.:
Zaraz się rozpłaczę

Na ten koncert czekałem wiele lat. Napięcie rosło w tym roku powoli – najpierw był akustyczny koncert w Kamienicy Naujacka (trzech członków zespołu), potem sesja radiowa w stylu unplugged w UWM FM (zasiadło czterech), aż w końcu Zaraza zebrała się w całości i zagrała po wielu, wielu latach pełnowymiarowy koncert z pięcioma ludźmi na scenie. Wydarzenie nie tylko towarzyskie, muzycznie mucha nie siada. Czekamy na ciąg dalszy!


Na miejscu 2.:
Pół wieku na ciemnej stronie Księżyca

Do tego koncertu, a w zasadzie koncertów, bo były aż cztery w Olsztyńskim Planetarium, byłem gotowy od dziesięciu lat. W 2013 roku opublikowałem polskie tłumaczenie „The Dark Side of the Moon”. Po dekadzie moje amatorskie wykonanie zostało zastąpione profesjonalnymi wersjami Spare Bricks (z którymi pięć lat temu zrobiliśmy po polsku całe „The Wall”).


Dodatkiem do tłumaczenia był mój całkiem nowy tekst „Mów do mnie” inspirowany „Ciemną Stroną Księżyca”. Przedstawił go świetnie Maciej Mydlak.


Okazjonalnie przetłumaczyłem „Ticket to Ride” Beatlesów, który to utwór wiadomo jak zaistniał na płycie Pink Flodyów.


Byłem też w sprawie koncertu w Telewizji Kopernik.

No i wytłumaczyłem niuanse kalendarzowe związane z wydaniem płyty.

Na miejscu 1.:
Nowy w Nowym Jorku

Czy to podróż życia? 10 dni w Nowym Jorku na pewno mieści się w pierwszej trójce.

Wszystkie emanacje nowojorskich peregrynacji:

Idzie młody, genialny


Jego imperialna wysokość


Beatlesi kontra Stonesi


Naturalne qui pro quo


Metrem na Marsalisa


Voting in America


Muzeum sztuki kiedyś nowoczesnej


Czas placu


Artefakty rock and rolla


Metropolia bez Matejki


Prezent od wroga mojego wroga


Wall się, Gekko


1776 stóp nad Manhattanem


Kiedy poznamy dobre pastrami


Jazzowy zakątek świata


Tak, Brooklyński Most!


Czerwony Młyn w świecie trustów i karteli


Nowy Jork Johna L.


Szedłem przez Centralny Park


Biały dym nad One Vanderbilt


Nie złoszczę się na premierze Stonesów


Smacznego Nowego Jorku


Nowojorskie drapanie chmur


Dobra okazja, by przypomnieć te wszystkie przetłumaczone piosenki, które mają związek z Nowym Jorkiem.

W tym roku, już po kupieniu biletów na lotowskiego Dreamlinera (no, jak się leciało Qatar Airways, to szału nie ma):
Fuso orario w świetle księżyca (Måneskin – Timezone)
Pociąg do powiększenia (The Yardbirds – Train Kept A-Rollin')

W pierwszych godzinach po przylocie do Nowego Jorku:
Idzie młody, genialny

I w ostatnich godzinach pobytu w Nowym Jorku:
Nie złoszczę się na premierze Stonesów

I przez wszystkie poprzednie lata:
Bee Gees – Stayin' Alive
Gdzie się dzieje „Gorączka sobotniej nocy”? Oczywiście w Nowym Jorku! No i fragment: „Jak New York Times odmienia mnie”.
Bob Dylan – Positively 4th Street
Tytułowa ulica znajduje się w Greenwich Village, a mieszkająca tam elita intelektualna jest prawdopodobnie negatywnym bohaterem utworu, z tym że, jak to u Dylana, nie wiadomo, czy na pewno.
David Bowie – Lazarus
„Nowy Jork mnie witał kiedyś”
The Lovin' Spoonful – Summer in the City
Gorące lato dzieje się w Nowym Jorku.
The Mamas & The Papas – California Dreamin'
Tu dla odmiany w Nowym Jorku dzieje się zimna jesień, a podmiot liryczny tęskni za ciepłą Kalifornią.
The Rolling Stones – Honky Tonk Women
„Przespałem się z rozwódką w Nowym Jork” – z tym, że nie ja, a Mick Jagger.
The Rolling Stones – Miss You
„Szedłem przez Centralny Park” – z tym, że ja też szedłem, ale 45 lat później.


Poza wszelką konkurencją:
Głos oddany na wyjeździe liczy się podwójnie

Nie głosowałem w wyborach 4 czerwca 1989 roku, ale w kategorii „historyczne wybory” niewiele ustępują im te z 15 października 2023. Tzn. dla mnie były to wybory 14 października, bo głosowanie w Stanach Zjednoczonych odbyło się dzień wcześniej. A z tą podwójnością, to oczywiście tylko metafora, bo liczy się raczej połówkowo...

I nie był to zryw jednorazowy, bo byłem zarówno na marszu 4 czerwca

… jak i 1 października, skąd przywiozłem m.in. zdjęcie z kandydatem bliskim memu sercu nie tylko z powodu nazwiska.

Dla przypomnienia:
Moja lista przebojów 2008 roku
Moja lista przebojów 2009 roku
Moja lista przebojów 2010 roku
Moja lista przebojów 2011 roku
Moja lista przebojów 2012 roku
Moja lista przebojów 2013 roku
Moja lista przebojów 2014 roku
Moja lista przebojów 2015 roku
Moja lista przebojów 2016 roku
Moja lista przebojów 2017 roku
Moja lista przebojów 2018 roku
Moja lista przebojów 2019 roku
Moja lista przebojów 2020 roku
Moja lista przebojów 2021 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz